Raj za diabelską górą
Dodane przez jacekjozefczyk dnia 21.01.2015 16:59
To była moja oaza. Mój Eden.
Jacuzzi z balii. Woda ciepła niczym
matczyne dłonie. Dziś już nawet nie wiem
ile tam rosło wonnych i leczniczych
darów natury. W ożywczej kąpieli
cukrowy groszek smakował jak popcorn.
Dojrzały prosił, by za dnia go wcięli
żercy, bo zwisał nisko wraz z rzekotką
lub chudym świerszczem. Ten azyl mógł urzec,
mimo że wokół brakło rajskich ptaków.
Jak nic spłonęły na Królowej Górze
wierne do końca skrzypkom zdjętym z dachów,
dwadzieścia wiosen wstecz. Czerwone maki
znaliśmy z radia i nucili cicho.
Dziwiliśmy się chodząc leśnym szlakiem,
że tu konwalie w maju biało kwitną
wśród rozrzuconych łusek. W co uderzył
szpiczasty pocisk po zwolnieniu spustu?
Tak trudno było nam w prawdę uwierzyć
w miejscu po SS Heidelager Pustków.