Gdzieś w listopadzie
Dodane przez kozienski8 dnia 02.01.2015 00:09
Żelazny świt.
Powietrze przepalone węglem.
Z kominów dym piekielnych brył
wiąże pod niebem czarne wstęgi,

podkreśla rzęsy oczodołom
patrzącym z dali ku nim,
matkom poległych, wiecznym wdowom,
piastunkom reszty z trumien.

Ruszą, niech tylko przerdzewieje
lub spłonie jak dach z gontów,
świt, który się im w oczy śmieje
czerwienią horyzontów.

Założą matki kapelusze,
niektóre bez niczego
i będą szły, te kłębki wzruszeń,
znów rozdrapywać przeszłość.