Katyński kwiecień
Dodane przez Marek Bałachowski dnia 07.04.2014 12:10
Umarłem dawno temu. O świcie.
A przecież wielu chciało bym żył.
Chociaż nie słyszę co dziś mówicie
wciąż szepcę jeszcze, choć resztką sił.

Mówię kawałkiem kości spróchniałej,
gestem nadgarstka co prawie zgnił.
O moim losie świat wie tak mało
jakbym gdzieś komuś się tylko śnił

A przecież żyłem. Co prawda: krótko.
Nawet kochałem. Ktoś tak się bał...
Potem był mundur, niewoli smutek.
Żyd ma swe Auschwitz. Ja- w głowę strzał.

Szepcę tą dziurą, co w potylicę
wpuściła dziwną dla wielu myśl-
by ten, z naganem niegdyś, w prawicy,
przyszedł pogodzić się ze mną dziś.

Jego rozgrzeszał ktoś znad Tamizy
Wuj Sam za spokój brał z ruskim ślub
Choć do Zachodu było mi bliżej
i przez nich mam tu, na wschodzie, grób.

A tamten - przyszedł! Umarł, fałszywy;
gdy ja wciąż mówię, on milczy wciąż.
W myślach obraca wymówki krzywe.
Cóż, świadczę prawdę. A on- jak wąż...