Wiersz dziewiąty
Dodane przez Jędrzej Kuzyn dnia 17.01.2014 20:19
Musi być coś ważnego w tej gonitwie,
w absurdzie kłaść jakąś większą zależność.
Jakiś błąd w geście na wyrost poczynionym
w nadmiarze nadziei i zbytniej wiary, że można siebie
jeżeli już nie powtórzyć, to chociaż odbić
na śniegu czasu, jak rozgałęzionego ptaka.
Musi być ten piękny gest poczyniony
właśnie ku czemuś równie absurdalnemu, jak to
tworzenie. Odbijanie krzywej lustra na pieczęci.
I on skończony ostatecznością musi się gdzieś kończyć
równie nie znanie jak odważył się zaczynać.
Musi mieć kres, tak jak kreśli koniec swojego dzieła,
tak doskonałego jak zaprzecza mu jego doskonałość.
A więc musi być w tej metodzie jakaś iluzja?
Złudzenie trwania i ciągłość złudzeń, i powtarzalność.
Biologiczna, że początek nie może dogonić końca
a koniec nie ma zaś nic z początku. Chociaż piasek
na ostrzu igły rozdziela włos losu na dwie części