Kompromitacja Marii C.
Dodane przez Ewa Włodek dnia 01.12.2013 23:38
Była dama. Światowa. Chociaż przecież - polska.
Lśniąca w świetle świeczników, skulona w ukryciu.
Kształcona na uczelni słusznie zwanej życiem.
Prawdziwa lamparcica? Może zwykła gąska?
Tu - boskie. Tam - cesarskie. Bonusy i długi.
Brała złoto za miłość i płaciła za nią.
Jedna jej ręka - szczodrość, a druga - zachłanność.
Takie życie. Matecznik. Można się pogubić.
I zgubił ją Grand-Hotel. I tamtejsze piece.
Diament płonie jak węgiel. Więc - blauweiss? Dym w ręku?
Pełne-puste walizy. Jest kradzież? Czy przekręt?
Z kawioru i szampana na więzienną zupę -
przebrzmiała kurtyzana w stylu findesieclu;
wielkość minęła w swądzie spopielałych futer.
Niedługo po uznaniu Marii Ciunkiewiczowej (w procesie poszlakowym) winną przestępstwa oszustwa ubezpieczeniowego, przewodniczący orzekającego w tej sprawie składu sędziowskiego musiał się gęsto tłumaczyć (publicznie, przed sądem), czy aby przypadkiem nie wziął łapówki od towarzystwa ubezpieczeniowego, zainteresowanego korzystnym dla siebie wyrokiem.