NEGACJA
Dodane przez Piotrek Wu dnia 29.11.2013 03:56
deszcz srebrnikiem wypłaca
chmury jak purpurowy piłat
wszystko posiada swój cień
róże roztarte w pył pąsowy
ze słońca rzucone w ziemię
z ziemi wysłane na księżyc
hologram pawich piór tonów
tysiąc patrzących par oczu
oczu skierowanych za formę


podobizny pokoleń wytykane palcami pokoleń
ołtarze rękodzieła zachwyt kapłani
zasuszonych starców zmysły szalone
legumina śliwek w ślinie formaliny
piołun krwawnik i potok potok mdli
półświadomy sen i jawa półświadoma
nasze blizny w podobnych miejscach
rozstrojona odbierasz krótkie fale
pieprzyki plamki słońca na plecach
papilarne zwoje kciuków na ścianie
dzieci spadające z jednej jabłonki
głęboka rana prawe kolano gencjana
biegniemy poskarżyć się do nich na świat
ból strata a zabawa do utraty tchu
zła miłość i fantomowy brzucha ból
mrok

opłatek czerni
supełek języka
milczeć posłusznie
pętelki trzymać

wystawiamy dłonie przewracamy we wszystkie strony
najebani wszystkim jak leci podnosimy się z ulicy
ostatni kombatanci bombardują miasto chlebem
gdy pijanym piruetem mijaliśmy siebie
tylko skrawki chleba z nieba
przewroty na śniegu i śmiech
w przestrzeni publicznej
w przestrzeni kosmicznej
na środku kościoła
kochamy się w urzędzie miasta
kochamy dwieście mil pod wodą
a zima trwa pół roku
znieczuleni wódką lodem
nie wiemy gdzie byliśmy
gdzie mieszkamy
zmiany
pakty
akta
kto
to
o

dzieci złote
idą furią pustych ulic
przechodzą na ciemną stronę
przechodzi na jasną stronę
by wyśmiać rzeczywistość do granic jej granic poznać radość
przechodzi na drugą stronę
sfrustrowani stratą rozrywają furią furtki na rondach od pętli do pętli po całej europie ganiają swój cień
przechodzi na jasną stronę
by przejść w ciemno na drugą
potwornie zmęczeni podróżą
dumnie przechodzą przez czerwone
a mesjasz rozwiał się w niebieskim świetle neonu
gdy mesjasz budzi na dwudziestym siódmym piętrze
gdy mesjasz budzi na gałęzi
gdy mesjasz budzi w lustrze
gdy mesjasz budzi w kacu
gdy mesjasz budzi na rękach
gdy mesjasz budzi łazarza
gdy mesjasz budzi się w czterech autobusach na raz
gdy mesjasz upada i wstaje osiem razy
gdy mesjasz budzi się w sen
gdy mesjasz
mesjasza drugi brzeg
mesjasza mech
mesjasza misja święta i święty wojownik ninja
i pochwalona gwiazdka ośmioramienna jego
brednia bełkot koci łeb bełt łba błąd błąd chwała
słowotok słowotok słowotok chwała
słowo tak słowo tak słowo tak chwała
nie słowo nie słowo nie słowo chwała
zaszczyt chwała złoto pompowane zło piryt penis
szum cisz nie ryk bełkot błąd skowyt dna splotów d n a wić żółć mit nić nic tik szyk wyk krzyk
NEGACJA
proszę o ciszę
pociągani ciężkimi wagonami wiedzy ciężkiej
myśli kalekie niedomyślone niedorozwinięte
w ciemnych strumieniach niesamoświadomości
gaśnie przed nami aura jednego z neonów dworcowych
mrygamy jak lampki na choince
zahipnotyzowani wielotorową podróżą po szynie
apacz zdejmuje pióropusz z głowy
pawie oko zalotnie otwarte w apacza
pani poprawia pieska
ktoś grzebie po kieszeni
ktoś grzebie w sobie
ktoś na kogoś patrzy
ktoś zamyka okno by nie wbiegły dzikie zwierzęta
a każdy z miliona pająków jest w zasięgu wzroku
sieć
ośmiokrotny błysk nerwoobwodu tokijskiego metra
ludzie którzy nie śnili się filozofom
i którzy mówią już tylko do siebie
bądźcie zdrowi
przecież religie są tak naiwne
próbują zagłuszać nasz zwierzęcy lęk
miąższ owoców pępek pestki świata dziecko
śmierć jest kolejnym stanem skupienia
gdy uczą umierać są religiami śmierci
gdy kaleczą kobiety nie kochają życia
gdy ranią mężczyzn są religiami wojny
gdy krzywdzą dzieci religiami śmierci
gdy zasmucają religijnym smutkiem
gdy budzą lęk uczą lęku
gdy jęczą jak religie jęku
i które pocieszają i śmieszą
gdy uspokają to dziecinnieją nam oczy a zmarszczki i uśmiech stają się wiarygodne

jeśli czytasz tę wiadomość to
przeszła przez podłogę jak drzazgi od deski do deski gdy łamią się pomosty z hukiem roztrzaskanego leżaka
przeszła przez dwadzieścia siedem pancernych routerów połączonych zbiorową mogiłą warszawskich światłowodów
przeszła przez upośledzonego cyklopa jak harpun otworzyła za jego plecami parasol by zasłonić nas przed nim
ponad jękiem wariatów przypiętych krzyżem do księżyca po drugiej stronie ołtarza ponad pułapem tych pułapek
przeszła przez skowyt allena ginsberga wyszła dupą witolda gombrowicza i zajaśniała wątpliwie sienkiewiczem
przeszła przez polon marii curie skłodowskiej i wołała w całej odessie głuchego mickiewicza na wozie
przeszła obok nas gdy pomarańczową nocą spacerowaliśmy po mieście jedząc mandarynki z tequillą
a za siedmioma oknami
kot spogląda wąskimi szparkami w noc
cyrklem nakreślone koło bez punktu spajającego cykl pór roku za porą
gdy pionki zmieniają współrzędne na planszy archetypów
król zasłonięty królową
królowa zasłonięta wieżą
wieża zasłonięta pionkiem
pionek zasłonięty zasadami
wszystko posiada jakąś zasłonę
kamienie w japońskim ogrodzie
ilość oddechów
medytacja
gong

szczęście bywa konsekwencją błędu
wyważanie obrotowych drzwi
a jeśli wszystkie popełniane błędy są święte
a jeśli grzechy dawno już rozgrzeszone
czy wielka pustka nic świętego
czy wielka czystka i czarna dziura
czy pełnia i upośledzony syk głupiej mewy
czy szyszka i wesołe szuranie butami po nic
czy słońce w pełni i miłość w pałacowej fontannie
czy dźwięk niemowlęcia to mantra święta
najstarsza dadaistyczna rymowanka świata
czy raczej o kant dupy kanta jest myśl każda
rozsznurować sznurówki
rozpięta koszula
otwarte okna
głębokie wietrzenie powłok atomowych po atomie i gong

a jeśli święty jest dzwoneczek i święty kapitan hak
przez ramę wywrzeszczeć się w rynnę betonowych molochów
by wszystkie dzieciaki wyszły z podwórkowych piaskownic
i zabazgrały szary świat miliardami kolorowych kredek
piasek przesypuje się pod stopą chwilę dłużej niż zwykle
a sen jak szalupa ratunkowa dryfuje po sferze przedpokoju
a kolorowy koszmar o ośmiu pajęczych zwierciadłach oczu
a czasem osiem par kobiet i mężczyzn kocha się w tobie
są rzeczy przerażające i piękne i więcej nie ma rzeczy
paź szuka fluorescencyjnych karpi w stawie królewskim
dawniej w królewskim stawie widziano miłość na dnie
spacerując ogrodem ze wszystkich drzew rwiemy owoc
ten wzmacnia
ten osłabia
ten zabija i
leczy pamiętaj
gdy szukasz
podróż z wielkiej litery poza środek wyrazu znaku
dwa listki z korony znikną wtulone razem w ziemię
lśnienie słońca wężowych skór porzuconych w trawie
huba całuje drzewo w symbiozie śmierci z życiem
nie kochaj zła
śmierć przyjdzie i tak
jedynym złem jest ignorancja
bledniesz gdy ciemniejesz w środku
z fioletowych ust srebrna para zastyga w żal
przecież wszystko rzuca jakiś cień
wyobraźnia empatia i szczerość
to naturalne
moralność jest jej atrapą
trzy razy uderza głową w ławę konfesjonału
upadasz wstajesz co chwilę widząc osiem słońc
zasypiając pragniesz budzić się w innym łóżku
być gdzieś indziej
gdzie
nie być tu
to w tym wszystkim najstraszniejsze
bezduszny mechanizm kasujący kreskowy kod
zawsze ktoś spróbuje pójść w twoje ślady
czyjaś rozpacz otworzy kolejną rozpacz i dość
dość dość
przecież tutaj się tylko wraca i wraca
są sprawy o których greckie posągi nie śniły
paralotnia unosi się ponad szare chmury
ponad nasłonecznioną atlantycką kroplą wody
szczęśliwi o szczęściu nigdy nie myślą
poczucie że już tylko możemy się śmiać
to momenty w których będziemy spójni
poczucie za tysiąc funtów możemy rozbić szampana
poczucie mamy dobre samopoczucie
poczucie za milion funtów możemy rozbić szampana
poczucie że już tylko możemy się śmiać
ta cywilizacja podszyta jest strachem
a nienawiść tylko przebiera się w klątwę
większość pragnie wszystkiego więcej
gdy będziesz gotowa odnajdziesz szamana
mieszka pomiędzy pokrzywą a pieprzem
czasem dobrze się zgubić
gdy miasto doprowadza do cmentarnego szału
górskie powietrze doprowadza do orgazmu
chwile gdy odległość jest bez znaczenia
to co naprawdę jest mądre jest śmieszne
pozdrawiam

|