Spiritualisatanicum V, czyli Szkoła
Dodane przez rabi dnia 23.04.2013 11:51
W czytelni naiwnie szliśmy po wytchnienie.
Wszystkie okładki w szarości i brązie,
zamiast tytułów numery przeznaczenia,
a treści były ciemne, mocne i nośne.
Poczułem, że nie światłem zarażam umysł,
czytając, że "słuszny blask zimnych gwiazd
oświeci czerwienią uczniów tłumy..."
W czytelni w zeszycie, pisałem jasnym światłem,
nim dzwonek zgrzytem oznajmiał nam ciemność,
iż: "zawsze będziemy mówić tylko prawdę,
bo w szkole brat bratu strażnikiem więziennym.
W przymusie braterstwa każdy będzie sam,
bo tylko przyjaźń, nasza, z własnej woli
to dobre wiersze, Gwiazdy Prawdy blask,
więc ucieknijmy, nikt nas nie dogoni."
Duch szkoły upiorny siadł na młodych latach,
w naiwny wierszyk oddał plwocinę,
przygniótł nas do ławek. Potem nadszedł Szatan
z linijką długą i ostrą jak sztylet.
Zazgrzytał dzwonek oznajmiając koniec.
Rozkazano nam pokazać dłonie,
linijką wymierzono "słuszne racje".
Czerwony pasek na dłoni jak promocja
z wyróżnieniem do następnego etapu piekła.
"Kolejna lekcja: Pogarda" - oznajmił Belfer.
Nie chciałem się uczyć, uciekłem.
Wzdłuż korytarza portrety literatów
miały oczy zaklejone taśmą.
Z niepokojem wszedłem do szatni.
Powoli gasło światło,
gdy po kurtkę wyciągnąłem rękę.
"Masz na dłoni piętno!" - zauważył szatniarz
I zamiast kurtki podał mi pętlę.
"Załóż, wygodna, będziesz dobrze wisiał.
Czytałeś już życie?" - zapytał.
"Śmierć jest treścią życia".
Nie chciałem się uczyć ciemności przeklętej.
Pobiegłem do wyjścia. Było zamknięte.