Znalezione we śnie. Czas rozpalenia ognia
Dodane przez Ryszard B dnia 06.01.2013 18:12
Nie pamiętam wschodu słońca, pamiętam palące
płomienie i deszcz przeciekający przez palce.
Pachnący mirrą, piżmem z niewyraźną nutą anyżu.
W zamkniętych powiekach, szukam potwierdzenia,
kiedy przekroczyć próg. Sztuką jest tłumić trzaski,
tracić słuch, podglądać drugie drzwi, nasłuchując
ich skowytu. Jesteśmy bezpieczni, on daje znaki,
mówi przez sen. Tłumi krzyk, rozbitego lustra,
wróżbę nieszczęścia.
Przecieram oczy ze zdumienia, gubiąc zaskoczenie.
Jesteś snem, ukrytym za znakiem ciii. Trzymamy się
za słowo, które nie zostało wypowiedziane.
Kusa koszulka ukradkiem kryje szorstki mech,
w kolorze spatynowanego hebanu. W poranne
wiadomości w TV, z ciekawości świata, pod kołdra
gubisz majtki. Przechadzam się po brzegu, siejąc mgłę,
ty bawisz się zapałką , pocierasz, zapalasz. To znów,
gasisz płomień szorstkim językiem kota, o oczach
wypłowiałego chabra
Wystarczy dotyk, by kaganek jaśniał płomieniem,
napędzał parę. Najpierw powoli, potem rączo,
by pędzić, dojść na krawędź oceanu. Patrz, w daleki horyzont ,
płonie niebo, Komu bije dzwon, szepcesz, a ja nie znam
Hemingway'a. Pociemniało światło , okryta listkiem,
drżysz niczym trzcina na wietrze. Smakuję słodycz
ze szczyptą soli, ty wolisz gorycz grapefruitu . Usta
dryfują ku sobie. Kończy się na wymianie trofeów.
Nurt niesie nas na łagodne wody zgaszonych pragnień.
Już nie łączy nas nic. poza milczeniem ognia.