Remiks
Dodane przez trurl dnia 11.06.2007 19:37
Last but not least. W stronę domu, gdzie kurzą się pająki
i koty. Jazda ostatnim autobusem poprzez pozór miasta.
Miraż rozpięty na ruinie niczym pacjent na stole,
zeteryzowany niedbale przez nietrzeźwego anestezjologa
(ujęty w efekciarskim skrócie a la Caravaggio). Stan
metastabilny. Świat idealnego nastroju. Pływający
luksus nocnej podmorskiej wędrówki (jakieś 20000 mil
do zrobienia). Magia kodów (już cztery w jednym). Klucz?
Zdumień przyszłych nie można wywnioskować z
teraźniejszych. Mówi: Jesteśmy młodzi, możemy
ułożyć sobie życie na nowo. Nie chcę układać
sobie życia - odpowiadam, bo nie chcę układać.
Nagła zimna furia boskiego posłańca przemawia z iście
teatralną dykcją: Baranku Boży, który gładzisz grzechy
świata... Nie zadzieraj nosa! Nie rób takiej miny.
Dołącz do nas! We're out togheter, dancing geek to geek.
Niezależnie od grubości ryby. Aniele Boży... Mój bracie.
Mój kacie. Czy piękno mierzy się wielkością stanika?
Przyłącz się do debaty o pięknie. Pociągnie cały obiad
(aby wszyscy mogli latać). Nic do dodania? Prawie nic.
Niech skacze. Samochody przemykają za oknem jak fale
na plaży. Czyż nie huczy dokoła występnych kocioł
namiętności? Którędy do mety? Który to pana zrzut,
poruczniku? Dezorganizacja nie może się zreorganizować.