Urojony bóg, czyli poezja hip hopu
Dodane przez rabi dnia 08.10.2012 08:04
Bywam nadwrażliwy, jednocześnie metodyczny
jak przykład historyczny Wielkiego Higienisty.
Zupełnie Nowy Świat staje się oczywisty -
oczyszczam słabe myśli z elementów nieczystych.
Wszystko co totalne najbardziej jest mnie godne.
Odrzucam mdłą poezję spuszczaną bezpłodnie.
Niosę dla niej zimno, stal, pustkę i ciemność,
choć kroczy za mną ogień, co ma moc piekielną.
Nie zrywam rajskich jabłek, spalam całą jabłoń.
Szatan mówi do mnie: "Synu, pod trzy szóstki zadzwoń!
Na pewno ci pomogę, na pewno ci podpowiem,
choćby nawet tylko to, że ty też jesteś bogiem."
"To nie ja byłam Ewą, to nie ja skradłam niebo..." -
ktoś się głupio tłumaczy, ja nabieram więcej gniewu.
Już nie skradam się pod drzewem jak byle jaki Adam,
rozpierdalam cały ogród jak prawdziwy szatan.
Myśl, która w płucach powietrze miesza z duszą,
czytana pali w oczy, mówiona rani w uszy.
Tkwi we mnie Nadczłowiek, mogę zabijać słowem,
głupotą mężczyzn gardzić i naiwnością kobiet.
Potencjałem twórczym wypalam ścieżkę gładko.
Ta podróż w ogniu czasu nazwana upadkiem,
spopieli mnie szybko gdy podkręcę w sobie ogień.
Zostanie złudzenie, że przez chwilę byłem bogiem.