Kolej transsyberyjska
Dodane przez uncja dnia 31.08.2012 22:52
Tuk
taka
tuk
taka
tuk.
Kilka tysięcy mil na pewno sięgnie nieba. Ktoś mądry
rozciągnął drabinę na powierzchni ziemi, więc tak chodzić warto,
zataczać się koleją w kolejną kolej rzeczy.
Nocą, na stacji Tajga, mówi się do kobiety w pięknej trzeciej osobie
i można cofnąć dłoń, żeby co trzy wypadło - raz na mnie,
raz na ciebie, raz na stary chutor,
za chutorem pola. Ktoś konia wyprowadził,
bo pojechać trzeba gwałtem po Gruszeńkę. Zabrać ją daleko
z zajazdu Płastunowa, wyciągnąć za włosy, uwolnić od szaleństwa.
Stefan wino nalewa i woła: patrzcie, oto płynne wcielenie
mojej nikczemnej duszy: bawimy się, obłapiamy, ściskamy, rozłączamy,
kurczymy i umieramy. Cztery tuziny szampana, sera, pierogów
sztrasburskich, sielaw wędzonych, kawioru. Publiczne są te szelmy:
panna Wróbel-w-Garści i Grusza, i Hagar.
Ciemne, uśpione wagony kolei transokolicznej. Tu łatwiej zamknąć oczy,
westchnąć, dać wolne malignie. Plusz pluszowi pluszem i chłonnością łzie.
Prosto do niezniszczalnego wszystkich bogów eonu.
Tam, gdzie zakrzywia się wieczność, zmęczenie i tory.
Tuk taka tuk.
Taka.