Abisal
Dodane przez Krzysztof Bencal dnia 21.06.2012 16:34
Tamtym chorym mężczyzną opiekowała się matka,
a ja nie wymagam opieki,
bo żyjąc w najgłębszej strefie życia,
nauczyłem się robić wszystko po omacku
jak gwałciciel własnego syna,
jak syn pijaków niepłacących długo za prąd,

jak niewidomy, któremu syn zastrzelił psa przewodnika
i połamał laskę. Tamten chory mężczyzna płakał z bólu,
kiedy matka zmieniała mu bandaże,
a ja jestem wiecznie wesół,
gdyż nie zastanawiam się nad tym,
czy kawa będzie czarna,

bez względu na ilość łyżeczek cukru wsypanych do szklanki
i czy kaszanka zmieniłaby swój kolor,
gdybym do niej dodał całą paczkę soli. Tamten chory mężczyzna
uciekał w świat marzeń,
a ja nie przepadam za poezją żywych,
wolę wiersze umarłych

i pogrzebanych na cmentarzu lub w niewiadomym miejscu,
zwłaszcza tych obcych, choć znam tylko język ojczysty
(wciąż jeszcze słabo). U tamtego chorego mężczyzny
wykryto nowotwór
niedługo po tym, jak postanowił zamieszkać sam,
a mi Bóg pozwolił zacząć nowy

i zarazem ostatni rozdział w życiu, kiedyś zajrzę więc do zeszytu,
w którym ojciec zapisuje nocami fragmenty przeczytanych książek,
i ułożę wiersz na jego cześć,
po czym postawię na parapecie wewnątrz pokoju
jeden z modeli statków, które skleja perfekcyjnie, i zobaczę,
czy któraś sąsiadka znowu odważy się

zapukać w okno i poprosić o szklankę wody. Tamten chory mężczyzna
umarł cichutko w pociągu,
a ja siedząc w słabo oświetlonym przedziale i mając do wyboru
rozmowę z jadącym do pracy facetem, który patrzył na mnie przyjaźnie,
i lekturą poematów pewnego Greka,
wybrałem to drugie. Na wieść o śmierci tamtego chorego mężczyzny

ucieszyła się cała rodzina,
a ja w dniu, w którym będzie umierać ojciec lub matka,
zamknę się w sąsiednim pokoiku -
w którym zasłony są zawsze zaciągnięte
i do którego wyganiali mnie przed przyjściem gości,
gdy byłem gówniarzem -

i poproszę Boga, żeby skrócił męki jemu bądź jej. Moja chora matka
dobrze gotuje, lecz zamiast wyśpiewywać w utworach jej talent,
jem wszystko, co stawia na stole, i tyję.
I codzienna defekacja nie konweniuje z przekonaniem,
że jestem samozwańczym
Chrystusem marginesu społecznego.

2012