Akwamaryna, ciemny granat
Dodane przez ellena dnia 04.06.2007 09:52
Wołanie do ruchomych cieni, głuche pomruki wewnątrz żył, wychodzimy
do siebie. Gdyby nie arytmetyka i kilometry liczyłoby się nas
ilością zabranego powietrza; stajemy się coraz mniej ulotni, coraz bardziej
realni, prawie można dotykać, później czekać, co będzie. Dzielenie

przez strzępy niemieckiego, węgierskie dzieci albo celników
z pobliskich granic. Snu ze snem, książek z kartkami. Wyszukane
w antykwariatach żeby je rozrzucać, żeby szeleściły strony,

na których się położymy. Wystarczy pokój i kilka regałów. Zasypać przejścia,
schody do bunkrów, niech zarosną trawą, niech na nas spadną. Zrobimy ogień,
zrobimy dym, zadbamy o siebie od gramatycznej strony, bo innej nie ma.
Są tylko popioły i szczątki, lecą przez palce. Wymyśliliśmy miłość,

żeby ją testować, języki i skórę. Przedzieramy się. Zostanie podłoga,
deski bez ścian.