Marzec
Dodane przez Loren dnia 17.04.2012 18:13
Między nami wiatr na polach i łąki o pożółkłych zębach.
Straszą! Sarny uciekły do lasu a zające biegają
z miejsca na miejsce.
Słyszę. Jakbym wszystko widział:
wysokie obcasy na trotuarze i deszcz rozbity
o parasol. Odróżniam krople: rozmazany makijaż,
niezdarne mleko w kuchni, usta zaklinające niebo
i pogodny błękit w marzeniach bliźniaczych luster.
Masz za plecami słońce. Włosy się palą w aureoli. Księżyc
trzymasz za rękę. Z obawą. Bywa czasem bardzo cienki
i chowa się za byle chmurą.
Między nami miasto, dzikie, wyjrzało z betonowych
okien. Na ulicach stare cienie zamiatają resztki zimy.
Ciepły deszcz rozcieńcza ostrość powietrza. Zmęczone
ptaki wracają do zniszczonych gniazd. Czas Najwyższy
chowa do ciemnego archiwum wsteczne obrazy. Brudne
krople spływają zygzakiem po szybach. Pukam,
dotykam jutra.
Słyszysz tak dobrze, że widzisz wszystko:
długi korytarz do telefonu, czteropiętrowe
echo kotłujące się w oparach niepewności. Rosa,
na moim czole, zrasza marsowe pola. Naiwny
uśmiech rzucony na pożarcie gdaczącym kurom.
Ciągle zamknięty w malowanej twierdzy. Drżą
palce i wskazówki.
Na wojnie jak na wojnie. Niekończąca się partia
szachowa. Królowa wsparła się o wieżę i laufra
konno pogania. Milczenie króla. Może pomyśli
w końcu o roszadzie.
Tęsknisz za popołudniem, marcowym. W chłodnym
słońcu opieram się o płot, twarz pobrudzona łopatą,
w ręku butelka z piwem. Nad głowami filharmonia
stroi dzioby przed sezonem. Wyścigi, na kraj lasu
i z powrotem. Manifestacja wolności. Oddychamy
tym samym powietrzem.
Między nami rzeka, głęboka. Po obu stronach drzewa
wznoszą jeszcze nagie ramiona. Próbują odegrać
Munka. Świt. Mosty w nocy zerwało. Na dachu
kogut wygłasza orędzie o lepszym świecie
po drugiej stronie.