Dwa srebrniki znalezione w tłoczni oliwy
Dodane przez Kristoforus dnia 09.04.2012 10:05
Podobno Zeus
gromy ciska,
a Parki znużone, przędąc los mój,
rachują godziny do świtu.


Ogród Getsemani umiera.
Próchniejące drzewa oliwne krzyżują konary
obrosłe chaszczami cierniowej korony,
co błękit nadgłowny dziurawią bez miary
i strzępią toczone oddechem obłoczne zasłony.
Muzy stęsknione adoracji - pierzchły.
Magdaleny i Marie nie wzrosły w tej roli.
Ich ziarno użyźni grunt w czarnej mogile.
Wyspa zanurzona w oceanie pragnień - tonie.
Toń zarosła, dziewicza, niepocięta kilem,
jeszcze nieskażona kipielą z paszcz mątw i troli.

Afrodyta z piany mydlanej na powrót się rodzi.
Pachnie różą i rani kolcem przy każdym dotyku.
Gestem, pochodzenie swe od statui wywodzi.
Tyle tylko, że ciało mając wolne od spiżowej szaty,
unosi ramię z pochodnią, nad głowę - wysoko,
jakby tylko przypomnieć chciała z dumą: jestem.
Lecz w obliczu wciąż prorokowanej zbrodni,
zanim w muł denny wdusi ją własny jej ciężar kolosa,
aby nie zgasł spiżowy płomień spiżowej pochodni
i wiatr zdążył myśli wężowe wyczesać,
wijące się niezmiennie w judaszowych włosach.


08042012