cel u celu
Dodane przez Christos Kargas dnia 03.04.2012 13:49
Maj sześćdziesiątego siódmego.
Matka gotowa do porodu.
Śmierć blisko, akuszerka zwija
żagle - jednak - urodziłem się
w Salonikach.
/Od samego brzasku, w lekkiej bryzie
widzi zbliżający się autobus
pełen światła, a na pierwszym schodku
stoi Kawafis ze strojną lirą./
Ojciec przy radiu nasłuchuje,
schowany jako uciekinier
w piwnicy stojącej na skale.
Krąży z flagą w styczniowym ziąbie,
noc, a w tle sąd.
/W ścianie dotkniętej trzęsieniem ziemi
czuje fontannę ze złotą wodą.
Świat niknie w naftowym ogniu pieca,
a Grecja wolno sączy cykutę./
W dzielnicy Sikies* dorastałem
z okiem w kształcie dziurki od klucza:
pęknięte mury, górki, schody,
fajerwerki, morwy, witryny,
halucynacje.
/Lata, które wykupił na zawsze
wyobraźnią, nazwał dziecięcymi.
Teraz, gdy orkiestra gra marszowo,
na nowo należą do przyszłości./
Zanim wyjechałem,
zdążyłem zobaczyć muzyków
pogrążonych w twórczym delirium.
Przyjechałem aż tu
z wrodzonym wewnętrznym krwawieniem:
Grecjo, języku ślepy w historii,
Grecjo, gruncie na sprzedaż, kolonio.
/Jeśli go spytacie: gdzie podpora?
To znaczy, jak zamierza dać radę,
odpowie: urodziłem się w Salonikach
i znam na pamięć całą trasę./
* Sikies (gr. - Figi)