Contradictio
Dodane przez abba dnia 10.03.2012 21:55
Nie umiemy po oślizłych pniach spływać
do siebie naprzemiennie. Mchy jeszcze dyszą
tupotem kretów drążących korytarze między
pagórkami splotów. Ramię - szyja - ramię.
Zamknięci w kręgu uczyliśmy się przykładać
miarę brzozom, które wrastały w nasze
rozumienie czasu. Ich głowy zawierają historię
każdego słoja. Jesteśmy obręczami tak ściśle
zespolonymi, że wypływa z nas żywica zwana
łzami drzewa.
Śpiew jednakowo milknie po zachodzie,
cienie kładą się przy podstawach. Próbujemy
umknąć przed chłodem ciała wystawionego
na pokusę zatopienia w niedostępnej strefie.
Wyodrębnieni myślą, tworzymy uzasadnienia
dla religii między biegunami. Nasze zawiesia
niepewne, a wizerunek bóstwa mniej doskonały.
Spadanie w początek przeraża, mamy mysie odruchy.
A jednak starcy nie wypatrują,
spokojnie palą fajki.