KONIEC MARTWEJ PARY ROKU
Dodane przez oko dnia 10.03.2012 00:04
Ziemia była jeszcze zimna, ale już jakby bardziej wrażliwa.
Jak za dobrych czasów mógł ją brać w ręce i czuć jak staje się
wilgotna. Odchodzenie pojednane z przychodzeniem. Wreszcie
nie próba sił, ale siła próby. Patrzył jak klucz wraca do domu i myślał
o powrocie do życia. W centrum przestrzeni można się poczuć nieswojo.
Udając jezioro rozmarzał. Podglądał kępkę drzew. Były wzruszająco chude, wygłodniałe,
ale już wiedziały. Oddychały zapachem przyszłego podekscytowania. Czekały
na pączki, na kwiaty, gorące noce, banalne trele i naiwną pewność, że
to na zawsze. Do śmierci. Pierwszej i kolejnej, nagłej i oczekiwanej.
Oni też stracili zieleń. Pomarszczeni, skrzywieni padali na ściółkę, Skuci
lodem myśli lub rozkładani przez saprofity błahostek. Teraz widział
swoje suche dłonie. Postanowił, że coś z tym zrobi. Nie chce jej więcej dotykać
do żywego.