LMFAO (Fragmenty)
Dodane przez Krzysztof Bencal dnia 29.01.2012 09:02
3

Żyjesz, zapierając się siebie raz za razem,
więc często biorą cię za kogoś, kim nie jesteś.
Ale nie wyjedziesz stąd nigdy na Syberię,
by wybudować z błota parkan oraz chatę.

Wzięty raz za mężczyznę z rodziny bogatej,
szacownej, z tradycjami i inteligenckiej,
myślałeś o dniu, w którym schwyciłeś siekierę
i rąbałeś drzewo na przekór cnej prababce.

Kiedy widzisz kościelną wieżę na tle nieba
nocnego bez gwiazd, ciarki chodzą ci po plecach.
Wielu wrażliwych miesza piwo z tabletkami,

aż pewnego dnia budzi się między czubkami.
Jeśli masz astmę, to pal tytoń. I nie pękaj.
Nie ty pierwszy udusisz się, wchodząc schodami.

4

Gdy pewnego ranka cię pod ścianą postawią
za to, że jesteś stary, brzydki, zarośnięty,
i ujrzysz wymierzone w ciebie pistolety
na wodę, proś, aby ci zakryli opaską

oczy, które nie służą do płaczu już dawno,
związali ręce, których nie zaciskasz w pięści
na widok pijaków i kurw, i głodnych dzieci,
i kazali klęczeć, aż opuchnie kolano.

Twój obiad podrzucony patykiem wysoko
nad jeziorem, zawiśnie na gałęzi. Wcześniej,
kiedy będę pił z twymi katami nalewkę

wiśniową w parku, z gwizdem przejedzie raz pociąg.
Będziemy sobie robić zdjęcia z twoją żoną,
co już dziś to rzyga, to mówi, że jest w dechę.

5

We wszystko zwątpiłem. Już tylko czekam na śmierć
w prowincjonalnym mieście. Wolałbym w Paryżu.
A tak naprawdę mam się lepiej niźli Chrystus
tańczący na weselu w Kanie. I wpieprzam chleb,

kładąc chuja na to, że coraz więcej ważę
i że sąsiad, co mieszka naprzeciwko, wychudł.
Nie to, żebym był jednym z owych skurwysynów
bez serca, po prostu chcę żyć w ciut lepszym państwie.

Idąc ulicą, będę lał kogo popadnie
po twarzy, zwłaszcza dzieci, starców i kobiety.
Nic mi nie zrobią, bo mam wariackie papiery.

Przed komisją ponownie stanę w listopadzie,
chyba że wcześniej tłum za miastem mnie zlinczuje.
Dziś przyszli Indianie. I każdy pali cudze.

9

Tak, podczas pierwszej komunii świętej coś czułem.
Ale w czasie bierzmowania chciało mi się śmiać.
U spowiedzi nie byłem już chyba z dziesięć lat.
Biegałbym z siekierą na swym kościelnym ślubie.

Ów Krzysztof to degenerat? W mig pyski stulcie!
Zza firanki znak pokoju przekazuję wam.
Wśród was jest ministrant, który z tacy podbiera,
organista-pijak, kurwa, co śpiewa w chórze,

i ksiądz marzący o seksie z ładną dziewczynką,
i zakonnica bijąca ułomne dziecko.
Grzechy, jakie popełniacie wciąż w czterech ścianach,

na ulicach, w pracy, w klubach, znam. Ja wiem wszystko.
Tutaj li tylko dobrzy i rozumni cierpią.
Stop. Zgon Kryśki. Płacz. Start. Robię sobie z was jaja.

10

Chciałbym być Francuzem, choć ani jadłem żaby,
ani partnerki cipkę ustami pieściłem.
Wczoraj na kominiarza znów patrząc przez wizjer,
złapałem się za guzik, o reinkarnacji

pomyślałem jak ci, co przeżyli déjà vu.
Umrę. Minie trochę lat. Nowy Ronsard przyjdzie.
Ale zamiast nań czekać, już dziś mówcie mi Pierre,
gdyż piszę za sonetem sonet pojebany.

I w lęku, że odda mocz do piwa mój kumpel,
wypijam je zawsze do dna, nim pójdę sikać.
Nikt normalny rozporka nie rozepnie w klubie.

W najgorszym wypadku do kufla trafi ślina.
Sytuacja się zmieni, gdy zacznę szmal pożyczać.
Przymkną oczy na wszystko. Spójrz, mam dziurę w bucie.

2011-2012