Proklityka
Dodane przez Półksiężyc dnia 29.01.2012 07:08
Zrobię Twój portret, zmierzę się z pamięcią,
ujarzmię ją, zamknę w mniej lub bardziej
kontrolowane kontury.
Krzysztof Schodowski
Ojcze,
          przebacz mi, proszę. Zabrałem się do tego jak do obrachunku. Myślałem: nadszedł czas mierzenia sum i trzeba mi zmierzyć miłość mojego ojca. Należy rozliczyć jego pochwałę życia, przyjrzeć się mozaice uczynków, ocenić składnię nadziei. To prawda. Stanąłem blisko osuwającej się twarzy, niegdyś gniazda drewnianych ptaków i patrzyłem hardym, kłusującym okiem. Wyczekiwałem poruszeń. Uciszę wszystko, tak postanowiłem, uspokoję jego oblicze, choćby siłą. Zasłonię deltę zmartwień.
          A ty, piękny i jasny, malałeś. Tak szybko zmieniałeś miejsca jakby nie człowiek, lecz proszek kołował nad rozbitym dzbanem. Wartki, wiotki, umkliwy. Chciałem zanucić piosenkę o szczęśliwym ruchu, ale nie odważyłem się. Szkoda. Mogły powstać czastuszka, pastorałka, kołysanka. Zamiast tego cisza i szept chleba tańczącego w ustach jak gałka bawełny. Czekanie z tobą na millenium. Ja kupcem, ty teologiem. Jak to dobrze, że chcesz mnie wysłuchać - mówiłem, a pokój nasączał się jak linoryt.
***
          Mówią, że głowa człowieka jest uchylonym oknem. To nieprawda. Wszystko, co otwarte, wpierw należało rozdzielić. Spójrz na swoje usta i spójrz na krajobraz. Otwarte. Zamknięte. A ty w wąskim i serdecznym przejściu. Ściągasz rękę z zegarkiem. Nadgarstek. Pierścionki sekundnika, wahadełka palców. Znów jesteś szczęśliwy w kryształowej sali. Po drugiej stronie dalekich podróży.