Celtycka urna
Dodane przez Leliwa dnia 06.12.2011 19:41
Ziemia ciągle pamięta dźwięki starej mowy,
starszej niż wszystkie lasy dźwigane na plecach.
Dla niej, ognie nocami na bagnach roznieca
i błądzące po kępach, ciche głosy łowi.

Dziś pozbyła się miotu. Pośród zwiędłych liści,
urna w słońcu, lecz ciągle okryta jej potem,
pogubione kropelki sypią iskry złote
- zapleciony naszyjnik celtyckiej księżniczki.

Stoi, wolno szarzejąc, gładka jak grot włóczni.
Gdy mieszkała pod dębem, chłonęła tę ziemię,
wśród ponurych torfowisk, pod płaskim kamieniem
Wielka Matka śpiewała o wieczorach smutnych.

Wzdychał dąb zakochany, który teraz drzemie,
leśne klany słuchały. W owe ciemne noce
przechodziły zwierzęta przez gęste paprocie.
Z ornamentu wychodził niedźwiedź, wąż i jeleń.

Smukłe sosny mierzyły do tarczy księżyca,
jak bojowe oszczepy i miecze brązowe.
Ale wódz nie zawoła, echo nie odpowie,
nie powróży z krwi jeńców, jak każe obyczaj.

Już uciekło Złe Oko w gąszcz wilczej jagody.
Tylko pień schorowany schylił cielsko głuche,
potarł korą o menhir swym bezpłodnym brzuchem,
jednak żadnej legendy nigdy nie urodzi.

Runy zaklęć wyblakną. Nie postraszy magią,
obnażona w gablocie pustego muzeum,
ożywiana na wiosnę upartą nadzieją,
że znów gaje zaszumią i zakwitnie jabłoń.