z kresów
Dodane przez samozrzejmie dnia 27.11.2011 23:06
kresy północne

w bałtyckiej głuszy cisza
tam trzask gałązki niczym Hertz
czyli dysonans

na polanie leżą nadludzie nadpsuci
dlaczego nie wymyślili sobie czegoś
co innym wymyślili
jakiegoś przewoźnego krematorium
na kształt polowej kuchni
oto wojna błyskawiczna - skrót do jaskiń

wiejskie dzieci idą oglądać
jedyne w okolicy błyszczące przedmioty
palce wyciągają ku martwym gałkom oczu

kresy południowe

rozległa równina obecnie jakiś kraj
wiatr zatrzymać się gdzie nie ma
poleciał hej hen

na kartoflisku krzaczek drży
gdy inne nieruchome
dwie bulwy niby pięty dziecięce sterczą
i oko oko dziecięce zapłakane spod liści spoziera
a w chałupie poza wszelkim dźwiękiem
to czego nie wolno można
choćby okienną ramą

ale nie ma właściwego w życiu miejsca
by opowiadać o tych okropnościach
więc nadal udajesz kartofelka

wracają jedyni tacy

wywiódł ich z ziemi szalonej tak zwany bieg historii
a oni mali nic się nie bali
w tutejszych lasach grzyby zbierali
pierwsze majtki za tutejszymi krzakami gubili
na co dzień bosi do komunii w białych szli tenisówkach
na motocyklu na dansing na podryw jeździli
soczyste spojrzenia pierwsze zza lady słali
bez prawa do wspomnień

to wraca bez ich udziału
przylega do owocu jak woskowa skórka
którą uczyłem się obierać pod czujnym okiem
dojmujące jest rozmyślanie o znikomości
nieuważności losu gdy ten pozwoli przetrwać
przynajmniej tak długo by umrzeć w sposób
tak zwany naturalny czyli przez ludzkie przypadłości
potem zostaje jedynie marny okrawek "zimową porą"