olch sponiewieranej bai w oranżu
Dodane przez Messalin Nagietka dnia 22.05.2007 21:35
raz gdzieś pod olchą, z której pień pozostał,
bo w drodze stała, a przenieść jej nijak,
wystrzelił w górę po mchu i porostach
pomarańczowy i żeby omijać
mogło go złe co, radziły w krąg ziela
- zzieleń, zieleni nikt nie poniewiera,
a ony tylko nastroszył języki
wypięte w koszyk, lekko meszkowate
- zieleńcie sobie z zazdrości, bo nikim
z was każdy jeden - mały, duży, zatem...
i nie dokończył, bo go coś z korzeniem
wyrwało w nicość i rzuciło w ziele,
a te bez względu na niebezpieczeństwo
jęło z grud znosić, bo potrzeba wielka
i w pomarańczu ubzdurało męstwo,
byłoż od rana do wieczora zerkać
i skubać z siebie zżółkłą nieco skórę,
bo kocha, szlocha, lubi czy szanuje?
lecz ony w ziele raz wtóry, gdy tylko
liście złopacił i odnowił kwiecie,
wyparzył, gdyby gębę miał, omyłką
byłoby pewnie wszystko co po lecie
wraz z pomarańczem odeszło a ziele?
do dzisiaj kątem okolicę ściele,
choć pień wyrwano, przysypano żwirem
i asfalt, auta i spaliny marą,
za pomarańczem zielsko zielnie wije
okrycie rowu, który miejsce zajął
i ciągnie baję, nie znając początku
w zmienionym nieco, bez związku, zakątku,
może więc bacząc na ciąg dalszy bai
zrobisz co, miast się zachwycać czy płakać,
by w pomarańczu zielski ród się maił,
zasiej pomiędzy lekarstwo - chłopaka,
a nuż ci w olsze z ostrza życie zamrze
wtedy z nagietka, zasłoń się oranżem.