Czas się wyprowadzić zanim wszystko przejdzie.
Dodane przez uncja dnia 01.11.2011 09:44
I
Odpływa. Próbowała szczegółów; utrzymać się w porcie,
przyjmować jego zapachy, brunatny bunkier statków. Szklanki.
Męską whisky stukającą lodem o zęby. Raczej nie Bourbon
Street; portowe uliczki rzadko mają nazwy.

Zaznaczała punkty. Ciągnęła kreski jak zapałki: raz, dwa,
trzy mile od brzegu nagle, bo ktoś otworzył drzwi
za blisko wodorostów.

Pusta w środku, lekka jak boja popłynęła nie patrząc,
czy zostało coś więcej niż słowa. Były trudne, więc zapisywała je
w trzeciej osobie.


II
Pamiętała z dzieciństwa. Morze, siny paluch olbrzyma
rozciągnięty pod niebem, dopóki szosa nie zgodziła się na uległość;
schodząc ze wzgórza spłynęła ku plaży. Groźny cień,
zapowiedź wielkiej zmiany, koniec obszaru suchego. I tylko
dzikie róże pod lasem łagodziły lęk landrynką.

Wtedy po raz pierwszy sprawdziła odcisk stopy w piasku,
pieczątkę Poślubiam Cię Na Wieczność, Oddaję Się
w Bezterminowe Włóczęgi.

Powiedziała: Wrócę, bo nie mogę żyć bez uczucia bezmiaru
pod sobą. Tak, jeśli mieszkać, to na wielkiej głębinie, żeby nie można było
sięgnąć do stałego gruntu, porównać
.

Morze oddychało.


III
Nie zamierzała badać dna. Wystarczał przedsmak zakotwiczenia w mule,
lepki plankton na dłoni. Odkładała na później wizyty morskich węży.
Najpierw należało wysłuchać obietnic.

Poruszyła biodrami marynarskie tango Ukołysz Nim Nadejdzie Odpływ.
Ale nie zamknęła oczu. Musiała zobaczyć kolejne sceny do końca.
Te wszystkie kobiety z lisią skórką na ramionach.

Morze oddychało za nią.