CZERWIEŃ I CZERWIEŃ
Dodane przez reteska dnia 19.05.2007 16:19

Na Placu Czerwonym poeta krzyczy: to Bóg każe
pisać. Rozrzuca ręce zahaczając o Kreml. Nie jest
mu obce to co suche, puste, niedokładne. Wszystko

jest niepełnością, nawet liczba trzy, tym bardziej
liczba osiągająca idealną niedoskonałość; pi. Jest

luty. Otwieram szeroko okno. W mieszkaniu poetów
na ścianach kwitną grzyby. To właśnie jest przyjaźń
i tak się objawia. Nie ma już czerwonych dachów. Ona

i on trzymają się za ręce, ulicą maszerują czerwonoarmiści
po zdjęciu mundurów i szwów. Mają teraz kobiety i piszą
wiersze, po których się milczy. Okudżawa śpiewa: wybaczcie

piechocie i wszyscy wierzą, że słońce urośnie. Ona pociągnie usta
pomadką pasującą do krwistego stanika i na ucho szepnie poecie,
że ten kolor do niczego więcej nie pasuje. Czerwień i czerwień dają

czerwień. Wstyd i purpura. Odwaga i biel. Kroki coraz głośniejsze,
idą; to wiara, że słowa mają ideał niedoskonałości. Poeta wszystko

spisuje. Nigdy nie kładzie się przed północą, lubi oglądać
brunatne dachy Moskwy.