Poniewczasie. Powolne po
Dodane przez Anka dnia 29.08.2011 13:51
Wczoraj jeszcze było ciepło. Ciekło miłością ze szpar 
na suficie i niebie. W dłoniach i oczach puszyste futerka, 
welury. Bezpióry ty i ja - naga, rześka.
Spojrzenia proste w punkty na ciele, śmielej przybijały 
flagi i proporce. Non consummatum tak odległy jak zenit 
- mit o bezsercowych kroplach na dotyk.
Nadeszły dni krótkie i noce za długie. Za długi płacę solą. 
Bolą skazy, rzazy na twarzy. Odwracasz wzrok, co krok 
wycinasz następną drogę donikąd.
Po dachach spływa rozmazany sierpień. Cierpię na bezsenność 
i widzę jak spada, wsiąka w popękane chodniki. 
Jest nikim - starcem, który poronił słońce.
Naiwne myśli, że może się wyśni podcięcie lotek. 
Potem, już tylko gniazdo bez ptasiego mleka. 
Nie czekam na cuda. Wszędzie puch, rdza, 
babie lato i puste skorupy. Ciężka, ciężarna wodą w ustach. 
Pusta jak stary dzban na płocie. Spękany, żylasty, bez duszy, 
skruszy się lada moment. Lada ból.
Zamykam usta, bo przeciąg wwiewa sny, mgły wilgotne 
wrześniowe z kasztanem w dłoni. Uszczelniam okna i powieki. 
Parują zapachy. Nachyl się, szepnę, przetnę wstęgę
żurawiom, a później ukołyszę biodra. Zodiak kłamie 
w oczy. Broczy laniem wody. Ostatni upał faluje, słania się, 
kłania, wpływa do wiotkich piersi. Dusi.
Nie odwracaj się, zostaw powidoki, podpuszczki, pokroki. 
Wyjdź bokiem. Można wyrwać kartki z kalendarzy i pamiętników. 
Po cichu. Pomału. Po.
-A.G./29.08.11/