Koczownik
Dodane przez Mateusz Kielan dnia 22.08.2011 10:58
Niech tak będzie:
zamiast budować zaciszny dom,
ustawiam na ugorze nagie żerdzie
z powiewającymi na wietrze strzępami szmat
i bielejącymi w słońcu czaszkami zwierząt.
Potrafię,
muszę w środku nocy
słuchać szczekania psów w oddali,
a w blasku dnia z zadartą głową
stanąć pod drzewem gdy kos śpiewa,
zdany na łaskę troglodytów.
Tylko tam,
w Afryce szczęśliwej byłem jej pierwszym,
głodny kanibal ante portas
spragniony kolumn nóg i term.
Rozstanie przywołały bieszczadzkie połoniny,
cudzy ręcznik, nuta podstawy na poduszce.
Czasami jeszcze śnię,
że dobiega do bramy zdyszana, w czerwonej sukience,
cętkowanej pierwszymi kroplami
ostatniego deszczu.