Janusz Kotara w Mikołowie - 6.05.2011
Dodane przez moderator2 dnia 04.05.2011 18:55
Instytut Mikołowski zaprasza na spotkanie z Januszem KOTARĄ związane z promocją jego najnowszego tomu wierszy pt. Podanie Światła Innej Ciemności (wyd. Instytut Mikołowski, 2011)
6.05.2011, godz. 18:00
Janusz Kotara: najbłyskotliwsza pochopność
Nowy tom wierszy Janusza Kotary Podanie Światła Innej Ciemności zapewne niekiepsko namiesza w głowach specom od lirycznych taksonomii, wszelkiej maści głosicielom poetyckiej poprawności. Autor tego zbioru czerpie bowiem ze wszelkich retorycznych konwencji, czyniąc z rzetelnie zrytmizowanych wierszy nader sprawny wehikuł - wehikuł dźwigający z równym powodzeniem i językowy neologizm, i lingwistyczny rytuał; i brutalną groteskę barokowego ironisty, i rzewną czułość trubadura. Świat przedstawiony skrzy się wprost od metamorfoz, co, jak mniemam, stanowi z jednej strony przenikliwą aluzję do konfabulacyjnej natury ludzkiej pamięci, z drugiej zaś - nawiązanie do rozpędzonych, kinetycznych wierszy autora Dziejby Leśnej, który to poeta wydaje się najważniejszym z patronów onirycznego obrazowania Janusza Kotary. Proteuszowa fraza Podania Światła... przywodzi na myśl dziką zabawę rozdokazywanego dziecka; chwilami czytelnik zaczyna podejrzewać, że podmiot liryczny - zaangażowawszy w to dzieło całą dostępną sobie werwę artykulacyjną - usiłuje przedstawić raport z wybuchu paniki w tunelu autostradowym pod kanałem La Manche. Czytamy te wiersze niejako z miną wpatrującego się w kalejdoskop kameleona. W jednym z utworów Podania Światła... znajdujemy zdanie: "poezja jest konieczną... katastrofą słowa" - autor wiedzie nas ku niej niezawodną ręką. Kotara pisze prywatną historię światła: dzieje blików, blasków, witraży, zajączków, laserunków, luksferów. Dla zrozumienia obranej przez autora strategii retorycznej przydatna będzie paseistyczna metafora słowa niosącego światło. Jest więc Kotara jednym z poetów szukających przebłysku światła w tunelu, jakim coraz bardziej staje się nasza epoka. I za to mu, jak powiedział sam Bolesław Leśmian, sen i chwała. Ten pierwszy spokojny, ta druga - wiekuista. Nie na odwrót.
Marek K. E. Baczewski
Janusz Kotara
8. Kinich Ahau!
Najbłyskotliwsza pochopność w rozpraszaniu światła
na dyspersjach dywanowo zjawionych obłoków
Skrząco cienią się w galeriach rozwieszanych pieluch
kształty rodzinnego szczęścia i kolczastego drutu
Wszystko Jasne?!... jak festiwal ślepnących neonów
przed postępem czarnych myśli po posesji Ciała
Tkaczom wiatru złotonici się w spojrzeniu dziecka
echo Śmierci odmieniane na stronach powietrza.
„Yellow cubic” – złoty luksfer! kierat tak radosny!
że mógłbyś mnie nazwać koniem Pana Boga
Gdy pomagam słońcu w słonecznym zaprzęgu
przebyć drogę słońca aż po zachód słońca
Górnolotne „och mehr Licht!” w sennych doniesieniach
byłoby tu zmyślną prośbą o drink w mlecznym barze
Upojeniem które stwarza TO co nie pamiętasz...
podniesionym głosem jak wieko od trumny.
02. Warszawa, 20.-22.06.
10. Parzydło
Teoria superstrun mój Boże! czy jesteś hologramem?
w dziargance chmur bielastych jak płuco gruźlika
Z grafiką mgnień świetlistych w pokalanych oczęciach
z pierwszego tłoczenia ziaren i plew słoneczników
Między mną i Ojcem krążą błyski gamma
– rezultat agonii najmasywniejszych gwiazd
I tyle naszego zachodu przez cały dzień boży
czytamy sobie „Niebo – poradnik użytkownika”.
W TO mi graj Tumidaj – imię podpalonego słońca
z recenzją stygmatów Śmierci gdy świat mną płonie ze wstydu
I kiedy bujając w obłokach pojmuję że każdy z osobna
jest już wystawiony do wiatru na huśtawce nastrojów nieba
Pozwól światłem poczynić cuda ze światłem dzielić kloakę
nie wierzyć że w świetle jelita wszystko jest do dupy
Pozwól ze wstydu w zachwyt obrócić się na plecy Kobiecie
niech widok lekko rozchylonych ud przydaje wiarygodności tej scenie.
02. Warszawa, 02.07.
22. Papirusy, Pismo Św. i mail’e w nawiasach
Zwinięte bandaże chmur w zarysach powietrza
kobiety obdarzone temperamentem mumii
Delty Ciała żyzna płeć w grze po(k)rywczej piachu
w szwalniach snu krwawe rozstępy grobowców Egiptu
Tylko dziecko zmawia w sobie nieznanym języku
ten świat z metką na paluchu z danymi denata
Gdzie posiałem pismo czytasz uschły kostur drzewa
nie mów nic Twoje królestwo nie jest z tego świata.
Nigdy nie zawodzę Słów w intonacji grozy
jestem zaćmą wnętrza Śmierci w przesypiankach oczu
Zrób mi dobrze zdjęcie z krzyża – odnowiono ławeczki
i z ust ludu poklęcznego wymsknęło się Złowo
Wydaj wierszem wokół siebie atmosferę zdechnięcia
uczepiona sierścią źrenic płonących obręczy światła
Mam dla Ciebie pakiet-prezent porodowy dla zwierząt
nie mów nic moje kurestwo nie jest z Tego Świata.
03. Warszawa, 29./30.09.
(nadesłane)
Rozszerzona zawartość newsa