Na końcu zostaliśmy sami
Dodane przez kozienski8 dnia 11.07.2011 10:30
Gdy schodziliśmy Radziejową, z gór mgła wlewała się jak morze
w nienapełnione niecki dolin.
Co nie zabije to nas wzmocni?
Ktoś się zapytał głupio z tyłu,
gdy nam już nawet brakło siły, by odpowiedzieć na pytanie
w dodatku teraz już przed nami, znów to wołanie:

Albo mnie dobijcie albo wypuśćcie,
od granic do granic zamknięte drzwi.

Gdy dobiegliśmy do schroniska, morze już było całkiem blisko,
zobaczyliśmy przez nie na dnie ludzi, jak w wioskach prześcieradła
równo na sznurach rozwieszali, chyba i oni się poddali.

Uszczypnij mnie bo oszaleję,
ktoś mocno ścisnął nas za ramię, szalony już, że się ośmielił,
i znów rozległo się wołanie.

Czarna woda na czary, biała na mgły,
od krańca do krańca zamknięte drzwi.

Nie wiemy co się stało rano, wody już było do samych granic
i tylko nasza ręka wyżej,
gdy wreszcie ktoś te drzwi otworzył.