chuba, albo spowiedź łotra
Dodane przez kropek dnia 01.07.2011 11:59
to ja, wchłaniający się w ciebie, aż po ostatni korzeń,
jedna z hipotez stworzonego, a może raczej wciąż tworzącego się życia.
zapisujący w pamięci nie tyle obrazem, co cierpieniem;
posłaniem Atropos wtedy jestem, jej cień kładzie się na czole
namaszcza, uczłowiecza i przesiewa w troskę;
świadectwem prawdy poświadczającym świadectwo zła,
cierpieniem Tantalosa i jego córki, bezrefleksyjnym jak odległe wzgórza.
ale twoje świadectwo przepełnione jest słowami księgi pokory,
w jej początkowym wciąż stadium choroby pyszności;
tak, to ja, twój cień: twoje wrażenie, estetyka i alegoria.

wszelkowypadkową rozwagą umywasz się ode mnie.
wtedy po raz pierwszy pobudzasz mocno, drażnisz każdy nerw
i przemieniasz mnie, niczym w zielone liście łaknące słońca, a zielenią będąc
ku nadziei się przemieszczam, w tak lubiany odruch tolerancji i zadowolenia.
każdy dzień rozpoczynając od ablucji, oczyszczasz ducha i piękniejesz,
wstępując w nowe szaty, które będą nie tyle przozdabiać,
co raczej uwalniać od złogów i zbędnych ciężarów.
usiłujesz je zrzucać, by oczyszczać wnętrze tajemnego wnętrza.
będąc pewna nowo wstępujących sił, stajesz się zwierciadłem, w którym
przeglądają się wraz z zaśpiewami poranka i wschodzącego dnia:
moje zmysły, moja pamięć i mój głód.

a więc jednak wciąż jestem. wciąż tkwię wczepiony, jak podły robak
spijam z ciebie, łaknąc nie mniej aniżeli wczoraj. bezwiednie
budzę niepokój, którego źródeł nie rozpoznajesz - przecież jestem
tylko którymś kolejnym twoim genem, zatem znacznie więcej aniżeli
przyzwyczajeniem. we mnie także budzi się życie, a twoja ablucja
moim pocieszeniem, że oto nadchodzi kolejna porcja rozkoszy
i uwielbienia, podawana w najczystszej postaci wielokrotnego dobra.

przybywa we mnie, gdy z ciebie ubywa.
kiedy zaczarowane obrazy przeniosą w świat iluzji i niespełnione
odbierać zaczniesz wspomnieniem, a serce drżąc zaczyna rozkoszować się
grą świateł, uwielbienia i miłości. jak w spektaklu mistyfikacji. wtedy,
nie znający rzeczy mówią, że oto zabijam, a przecież to nieprawda.
my tylko odchodzimy, połączeni nigdy zsupłani, stający się powoli jednym -
jednym smakiem i jednym okiem pamięci, jednym wszystkim.
odchodząc, wcale nie umieramy ale odradzamy materią z materii,
wciąż wysysając swoje kolejne wcielenia zła. bez końca.