Ksenia
Dodane przez sykomora dnia 17.04.2011 17:21
Chciałam uratować Żyda, kiedy byłam dzieckiem, ale nie znalazłam żadnego,
więc matka nie rozumiała, dlaczego podkradam chleb ze stołu
 i przesiaduję w kącie, przeżuwając skórki.



Jeden drugiego przekrzykuje.
Starozakonnym w wierszach miejsca nie potrzeba!
Zmarli umarli, a tym bardziej Żydzi -
powinni spać głęboko pod macewami,
po co ich budzić słowem - jeszcze śmierć
sprowadzą, a to persona jest non grata
w towarzystwie, jakkolwiek ją przedstawić,
stygnie kawa,
żółknie trawa,
przestają smakować truskawki.

A niech tam,
skoro przychodzą do mnie,
widać chcą, żeby o nich opowiadać.
Może się trzeba dzielić losem,
przechodzić chyłkiem z żółtą gwiazdą
 między poetami, którzy środkiem deptaka
 niosą wielkie lustra w narodowych ramach.


***

Polak Żyda kocha, ale nie lubi,
bo od Żyda gęstnieje powietrze,
a Polak potrzebuje pełną piersią
wdychać woń pól posrebrzanych żytem.

Łatwo zabliźnić się Polakowi z Żydem,
jeśli Żyd dość wstydliwy i chętny
do śpiewu na scenie tylko - wydzielonej
przez władze miasta ku uciesze tłumu.

Nie lubi Żydów nawet Pan Bóg, widocznie
win nie odkupili, więc niepotrzebnie starzec w bieli
do ściany płaczu głowę tulił i brał Żyda za rękę
jak młodszy brat starszego brata. Święty, a głupi!

Polak Żydowi współczuje jako chrześcijanin
i gotów jest wybaczyć wiele, ale od dymu
oczy łzawią, a Żyd uparty ognia zgasić nie chce,
lecz każe patrzeć w czarne płaty na niebie.


***

Proszę, wejdźcie do moich snów
i mowę weźcie jak swoją.
Tyle potrafię - wyjąć was ze ściany,
żebyście umarli po ludzku,
nic więcej.

Złość przez wiersze nie sięgnie
waszych włosów, głów i ramion.
Wrzask nie zagłuszy szeptu,
bo jak uderzyć powietrze,
które nie przechodzi przez krtań.