Ballada kryzysowa
Dodane przez kreska_niebieska dnia 15.04.2011 21:04
Trwoniłam równo przez cały miesiąc
Na melancholię, czarne depresje,
Porywy serca, chwile uniesień,
Na nic innego wydawać nie śmiem.

Wzory pajęczyn, nim wiatr je porwie,
Małe absurdy, wielkie teorie
Lustrzane zamki, fragmenty pieśni,
Cokolwiek się filozofom nie śni.
Z tego, co jakoś uzbiera mnie się
Na nic innego wydawać nie śmiem.

Przepraszam zatem, ale odmówię
Muszę cię dzisiaj z kwitkiem odprawić
W moich kieszeniach znów świecą pustki
I jakoś nie stać mnie na nienawiść.

Komu potrzebna jest ta substancja?
Skąd nieodparty bierze się powab?
Przeciwko lękom niezbyt skuteczna,
Jako używka nazbyt kosztowna.
Kto ją hoduje, ten kończy marnie,
Powiedz, dlaczego zatem jej pragniesz?

Nie dam, bo przecież znikąd nie wezmę,
Może ci w zamian bajkę uprzędę,
Potem nazrywam gruszek na wierzbie.
Ja nic innego nie mam i nie chcę.

Siedzę i śpiewam, przyłącz się do mnie
Wszechświat jest większy niż suma lęków.
I nic co głupie nie jest nam obce,
Temu, co obce, nie czyńmy wstrętów.
Kim będziesz? Jakie baśnie zostawisz,
Wiedząc, że nie stać cię na nienawiść?