Dziś prawdziwych smoków już nie ma
Dodane przez Artur Miścicki dnia 27.03.2011 20:44
czyli krótka bajka pisana niewierszem


Bo i po co takie smoki miałyby być?
Skoro nie ma rycerzy to i smoki nie są potrzebne. Dawniej to ho, ho panie;
każdy smok miał swojego rycerza.
A jak był duży to i ze dwóch.
Ale bywało i odwrotnie; jak rycerz był bardzo, ale to bardzo ważny - to miał nawet dwa smoki.
I koniecznie jednego małego bazyliszka;
tak dla wprawy.

Księżniczki też na wymarciu. Przeważnie sprzątają Gotom mieszkania,
zdarza się wersja anglosaska.

Jedną smoczycę za to spotkałem. Zielonoskrzydłą. Zielonooką. W ogóle całą
taką zieloną. Mieni się. Nawet gdy świecą tylko chmury w dziurach ozonowych.
Zielona rozdaje stokrotki w słoikach.
Nie z "Biedronki". Bynajmniej; sama zbiera
i wekuje. Wziąłem sobie kilka korzystając ze smoczych przywilejów.
Gdy już wturlam się do swojej pieczary będę miał do potrawki z niedojrzałych spojrzeń.
Smoki teraz roślinożerne. Pieskie czasy.
Mięso wszędzie zarażone wścieklizną.
Przystosowanie. Ot co.

Słysząc to wszystko pewna znajoma wilczyca tylko łapą macha leniwie.
Uśmiecha się z pobłażaniem. Jak kogo zwiedzie ten na leniwy wyglądający
uśmiech nie nie dzwoni na 997.
Teraz się dzwoni na Berdyczów.

Za to pewna wiedźma mało swarliwa z chichotem warzy namiętność w swoim kotle. Spojrzy od czasu do czasu by ktoś nie upił za dużo jej
eliksiru. jeszcze się zadomowi.
Taki dajmy na ten przykład smok zadomowiony - to tylko kłopot.
Łańcuchy drożeją, a i żre takie smoczysko. Tartę. Nie tarte smoczysko tylko tartę.
No, mniejsza z tym.

Nad tym wszystkim lata sokół czarny. Rodzaju żeńskiego. Bo sokoły też mają
swoje rodzaje. Krąży uparcie i nie chce rozszarpać żadnego łupu; przechera jedna.
Nadstawiam ten błękitny kabłąk, a ona nic. Widać sokoły też przeszły na marchewkę.

Cała ta menażeria sprawia wrażenie nie za bardzo normalnej. Lecz to zależy od
punkty odniesienia. Bo jeżeli wziąć taki na przykład nasz zwyły las - to i może jest prawda.
Ale w lesie zagranicznym to już i co innego. Nawet nikt by się nie obejrzał za nami.
Tam są jeszcze lepsze menażerie.
Mówię Wam.

Brak mi tu jeszcze strzygi, wiedźmina i jednorożca. Strzygi jakie są każdy wie.
Jak ogórki kiszone - kwaśne i chrupiące. Jednorożca pomijam bo nie lubię bajek.
A wiedźmin? Wiedźmina ostatnio widziano w towarzystwie jednej czarnowłosej dziejki.
Do dziś nie wiadomo czy wypisują gdzieś te swoje wiedźmińskie zaklęcia, czy w równie
wiedźmińskim zaciszu pracują w pocie czół i mieczy obosiecznych nad zachowaniem
gatunku.
Nawet jaskier jeden polny nie chce nic gadać.

Z chrzęstem rozpostarłem więc skrzydła. Dawno nie używane. Polecę, poszukam
jakiego świerszcza. Może zagra jaką melodię. Na niepogodę. Może ożyje ten świat.
A raczej tamten. Bo ten jest strasznie nierzeczywisty. Uzbrojony w półuśmiechy,
półhistorie i półsłówka wypowiadane półgębkiem. Tylko w tv wyglada to inaczej.
To lecę.