Z biegiem Orinoko
Dodane przez Idzi dnia 14.02.2011 06:44
Zielone łany wiatr w słońcu kołysze,
na kłosach iskrzą brylanciki rosy,
donośnym głosem mąci ranną ciszę
ukryty w zbożu chłopiec jasnowłosy.
Ściskając łańcuch, na którego końcach
dwa łby rogate podskubują plony,
osłania oczy przed promieniem słońca,
rozdziawia buzię niebem urzeczony.
Dostrzega warkocz, który w błękit nad nim
jak wielka rzeka korytem się wcina,
z Fiedlerem, panem jego wyobraźni,
buduje chłopiec własną cud-krainę.
Arawak jakiś płynąc zwinną łodzią,
białego schwytać pragnie jaguara.
Sokolim okiem w buszu za nim wodzi
i przed współbraćmi dostrzec go się stara.
Inni budują z wielkich liści chatę,
w której kobiety miękkie leża ścielą,
w hamakach dzieci brudne i brzuchate
wpatrzone w tęczę Salto del Angelo.
I trwa na niebie ta gra światłocienia,
a rzeczywistość z ułudą się splata,
nagle twarz chłopca zupełnie się zmienia-
poczuł na łydkach ukąszenie bata.