Lęk /wiersz parabola/
Dodane przez anna133 dnia 25.01.2011 15:33
przyszedł niespodziewanie
bez zapowiedzi telefonu
czy choćby esemesa
sam sobie otworzył drzwi
rozsiadł w moim krześle
położył nogi na stole w kuchni
zażądał jajecznicy z boczkiem i setki wódki
nie umiałam odmówić
a potem w łazience
nie zważając na śliską podłogę i dzieci za drzwiami wziął mnie gwałtem
wszystko się nagle rozpadło
stłuczone lustro spinki brudna bielizna szminka
mawet medalik
zerwał go z szyi i cisnął gdzieś w kąt
zostaliśmy sami...
nienawidzę go
nienawidzę kiedy się zbliża
kiedy mnie dotyka
krępuje ręce
knebluje usta sztywniejącym językiem
boleśnie przeszywa
a potem gdy po wszystkim odchodzi
wtedy nienawidzę go jeszcze bardziej
bo wiem
na pewno wróci