Krakowska baśń
Dodane przez jacekjozefczyk dnia 09.12.2010 09:24
Od owej baśni sporo lat
minęło, włosy w siwych smużkach,
a ja wciąż wracam w tamten świat,
do lektoratów na Grzegórzkach.

Mówiła do mnie: Mister Jack,
taksując leksykalne zero,
bo English mój - na starcie legł
zduszony poprzez testosteron.

Cudowne usta miała Miss
i pod bluzeczką światłocienie,
a każde wdzięczne, wonne please
było mistycznym zaproszeniem.

W czasie kolokwiów - sam na sam,
była drapieżna i urocza.
W lot wpisywałem, niczym w RAM,
każde mrugnięcie, luks w jej oczach.

Któregoś dnia okrutny żal
zagroził mojej racji stanu,
gdy wyjechała w siną dal
z księciem - z krainy tulipanów.