Nie trzeba
Dodane przez ellena dnia 30.04.2007 07:06
Jedno z nas odchodzi, Constance. Możemy wyciągać patyki,
losować karty. Nic nie napiszę. Dzwonisz bardziej niż deszcz
albo ministranci na procesjach Bożego Ciała. Fascynacja ciałem;
patrzyliby jak zdejmuję z ciebie kolczyki, bransoletki z nadgarstków,
grzechotniki zastygłe w bezruchu. Oni, one? Nieważne,

liczy się precyzja ataku. Constance, właśnie to, żeby zostali ranni,
pobici, jeszcze żywi. Wyplątać wszystkie korzenie z włosów,
gdzie chodziłaś, żebym teraz zębami wyciągał drzazgi, ostre trawy,
które zamieszkały twoje ręce? Krople krwi trzeba wyssać,

zaślubiny języka ze skórą, ślady przysiąg jak rzędy wgłębień,
tego się nie wyleczy. Oczy chłopców w albach martwe,
nadal nieruchome w tobie, Constance. Zanikasz, coraz bardziej
kości prześwitują. Przechodzisz przez rzekę, zanurzona po biodra,
po piersi. Daleko i mgła, nie odwrócisz się, Constance, ani reszty.