trzy stopnie niepewności
Dodane przez Roman Rzucidło dnia 25.10.2010 23:28
Cogito ergo sum
Kartezjusz
I
nocą znów siedzę
wciśnięty w konkretność krzesła
i próbuję wysnuć jakikolwiek konstruktywny wniosek
z ogarniającego mnie przytłumienia
nie wątpię już w nic
zatem nie myślę
a więc nie powinno
mnie być
ale chyba jednak
jestem
skoro wewnątrz skrywa się czujność
by nie chwytać się żadnej podawanej
brzytwy
II
nocą znów siedzę
przy nierealności okna
przez które usiłuję wypatrzeć
coś co uwzniośli ciąg nieprecyzyjnie realizowanych posunięć
pomyślałem
myślę więc powinienem być
ale chyba jednak
mnie nie ma
skoro za każdym razem
gdy konspiruję się w wystygłej beznadziejności
kończę wychodząc w najbardziej
oczywiste światło
III
nocą ślęcząc nad preparatem
z własnego przerażenia
znów jestem bliżej siebie
skąd zatem to niepojęte oddalenie
jakbym stał na odpływającym okręcie
pod banderą krzyków które leniwie gasną
w rozrzedzonych echach oceanu
więc pozostaje mi już tylko jedno
do łóżka
i od rana
znów to samo