Tryptyk sybirski
Dodane przez Krzysztof Bencal dnia 21.10.2010 20:10
1. Odpust

Bez zmrużenia powiek zatłukłbym cię rękoma
gołymi, Cyganie uciekający kłusa.
Wpierw, w pociągu, nadepnąłem na ogon kundla,
lecz jego pani nie powiedziała ni słowa.

Na wpół wkurwiony, na wpół kontent w parasola
cieniu siadłem z piwem i wyciągnąłem szluga.
Przy sąsiednim stoliku ładna laska gruba
rzekła, że lubi patrzeć na geja, co pląsa.

Kiedy trzej mężczyźni przechodząc mimo, wzrokiem
mnie zgromili, zanuciłem w myślach kolędę,
bo ktoś musiał zmienić obyczaje świąteczne.
I, zapukawszy w blat, ruszyłem ku nim krokiem

pewnym po to, by każdemu z nich uścisnąć dłoń
i pomóc pchać auto. Ciebie też podrzuci ktoś.


2. Kasparow, Kasparow, Kasparow

Pojechałem rowerem podjąć pierwszą pracę.
Właściciel pola wywiódł mnie z owego pola,
nie zapłacił mi bowiem za kilka koszyków
truskawek, które zbierałem mdlejąc. Ponadto

śmiejąc się powiedział, żeby sobie zrobił z nich
wino. Nie miałem wówczas serca. Miałem pionka,
który był bity, gdy wykonywałem jaki
bądź ruch lub nie ruszałem się. Kilka lat później

kierownik ponoć stał za drzwiami do palarni,
gdzie patrząc na zdjęcia kandydatów na radnych,
które były prostokątne czy kwadratowe,
mówiłem, że chuj chujem chuja pogania. A

ów dobry kierownik, który jeździł do pracy
i z pracy rowerem, znajdował się pośród nich.


3. Psalm socrealistyczny

Dzielę ten sam los z prezydentem Białorusi.
Boją się mnie. Nikt mnie do niczego nie zmusi.

Premier śmieje się? Ze mnie śmieje się ów Putin.

Kocham Rosję, choć z ruskiego miałem mieć pałę.
A dostałem dwóję, bom rzekł, że na sygnale

pogotowie zawiozło do szpitala matkę.

Matka miała się dobrze. Przypalała obiad,
modląc się z sąsiadką. Smród przenikał przez okna.

Żul śnił księży o kurzych łbach z glistami w dziobach.

Święcona wodo, daj zejść. Gdzie ty, tam bogactwo.
Głupcy uczą się, pracują. Mądrzy się bawią,

albowiem wiedzą, iż wszystko zrobi się samo:

Obojętność dziewicy idącej wzdłuż płotu,
rozerwała odbyt świni. Wówczas koloru

skóry przestałem zazdrościć jednemu z Romów.

Ich policzki to widok z najwyższego piętra.
Noce wyrzeźbione w dniach, czarne dziury w zębach.

Ja, brudny gej, rzucam znów cień jak bohatera.

Kiedy mnie oplatał, powieki były zbędne.
Oby ktoś ruszył wszystkie gwiazdy. I planetę

ostatnią wstrzymał w tym kurczącym się wszechświecie.

2010