Berlin (Wiersz dla dzieci niechcianych)
Dodane przez captain howdy dnia 12.10.2010 17:39
W soboty, niedziele i święta jeżdżę. Wracać do siebie
to znaczy wejść na Annapurnę i zamknąć usta.
A więc pogłębiam inną przełęcz, koleiny, które dają żyć
i cieszą duchy z asfaltu przy Alei Zwycięstwa.
Ile w tym mojej krwi?
A tam, za zachodnią granią parzy i piecze Berlin.
Mały masyw z kart, kruchy jak ojcostwo. Tak być musi
bo wciąż będziesz się budzić; w naszych oczach dzieci
są młodsze niż my byliśmy. Robią gorzej niż my
i musimy być od nich mądrzejsi.
A więc lubię się z nią zmęczyć. Mówić o zimie, przelewać
wino. Dziś czy jutro; Nie zasługujemy
na niedziele i święta. Za wcześnie
za późno, endemicznie.