Z dziennika - spacer po linie
Dodane przez JagodA dnia 09.10.2010 12:51
Każdy kęs suchej bułki oddalał myśl, że tylko slipy i skarpety ma na zmianę.
Była jeszcze muzyka - nieodłączna przyjaciółka, w drodze na uczelnię
i z powrotem. Szary, bury, z akcentem. Jeden z najlepszych na roku. Student prawa
prestiżowej uczelni europejskiej.
Do ukochanej babci - po wiarę w bezwarunkową miłość, po: wszystko (za)gra w swoim czasie
- żeby pod kopułą albo w dupci się nie zagotowało, po: nic na siłę, bądź mądry,
cierpliwy, uczciwy; do Polski, do słów z dzieciństwa, konfitur, pierogów, prawdziwej kiełbasy
- przyjeżdżał zawsze stęskniony. Tu był kimś, już wtedy. Stamtąd. Spoza żelaznej.
Z innego, lepszego świata. Z pomarańczami, bananami, kabanosami - nie tylko od święta.
Z oświetlonymi ulicami, wyeksponowanymi zabytkami, ekskluzywnymi autami;
wieczornym, kolorowym życiem - nie w zaciszu na(pod)słuchów, a z głośnym żywym
śmiechem na ulicach i drapieżnym pożądaniem nieprzysługującego. Odpalało.
W każdym przydrożnym barze przepijał swoje wyalienowanie, tam. Ileż tajemnic
może kryć się pod maską nieprzeciętnej inteligencji, elokwencji, erudycji.
Imponował pojemnością mózgu i niebywałym taktem. Umiejętnością rozmowy
z każdym i o wszystkim. Niezwykły mózg, (nie)zwykły on.
Ślub. Na najwyższym szczeblu. Zauroczył, rozniecił; zapewnił jej start. I sobie. Koneksje.
Propozycje pracy jak z filmu. Gaża godna geniusza i ryzyka. Bez możliwości
kroku w bok, wstecz - patrz: Grisham. Odchodził w miękkie, dopóki działały.
Późniejszy miniodlot potęgował bier und schnaps. Twarde (z) zasady wprowadzał,
gdy wcześniejsze nie skutkowały. Niczym.
Poszukiwanie sensu życia w ciepłych słowach, intymnych zbliżeniach, czułych uściskach.
Żelazna dama, zza żelaznej, z portretem ojca, autorytetu - nawet w kiblu, tylko wymagała.
Dom, jeśli już, to z basenem i w dzielnicy. Auto - niżej Lexusa, budziło tylko ironiczny
śmiech. Królewski wjazd, to podstawa. Pracuj, da się. Gódź się na życie, wbrew. Gódź się
na porównania, staraj się być taki, jak pierwowzór. Imponuj. Starał się. Nie dościgał
niedoścignionego, nie dorastał (jak niegdyś do ojca, a ojciec do ...), nie... nie był w stanie. Nikt.
Wzlatywał, wylatywał. Coraz częściej. Chwilowe przebudzenie przyniósł nóż
w klatce. Brak przewidywanej premii? Zapach pod_nie_ty? Wiedziała jak dźgnąć, by nie zabić.
Fachowcem była. Sielanka, sukces, lu(e)ksus, czar par. Mówiono o tym związku.
Wielka miłość. Wszystko gra.
Czym wyżej, tym niżej sięgał. St. Pauli, De Wallen - coraz częściej. Brał wszystko
i wszystkie. Pogrążając, wypierając, docierając - zasnął w polskim rowie, cieniem
w cień. Dotarł - odnalazł siebie. Decyzja wcielona w życie, a nieodwracalność
skutków prawnych, moralnych, życiowych.
Z takich miejsc, od takich, się nie odchodzi. Pazerni, nieobecni - nie widzą cienkiej żyłki,
wskazującej cel /pal/. Nie czują jej pod stopami. Wchodzą, fruną, dopóki są. Zaś_lepieni.
Dziś i ja wiem,
że... Sokrates. Uważność to podstawa? Iść krokiem ostrożnym acz pewnym,
w raz obranym /jeśli słusznym/ kierunku? Za_nim? Nie dać się ponieść, omamić, zawładnąć,
zachłysnąć, popychać w niewłaściwe? Tam. W efekcie końcowym, tak czy inaczej, spaść.
Czasami już w momencie podjęcia decyzji, mentalnie: bez możliwości zaaplikowania
reanimacyjnej z(a)miennej.
Za szybko wskoczyłeś? Zbyt naiwny, łatwowierny, idealista? Nieprzygotowany do życia?
Po takim prawie? Nie wszystko złoto; perły przed wieprze; ludzie ludziom... - to też babcia; i
- Wszystko gra, u żelaznej. Zgodnie z prognozą dla tego stanu. Rzeczy. Mają się dobrze.
Wszyscy szczęśliwi. Wiesz. Wszystko (.) Gra.
Każdy kęs suchej bułki oddala myśl...