Poemat o samotnym rybaku
Dodane przez włóczykij dnia 15.09.2010 09:21
Motto: "Żyć dopiero zaczniesz, gdy umrzesz kochając." - ks. Jan Twardowski

I
Wiatr wzbierał sennie i układał młode fale
w płaski błękit zaklęśniętej linii horyzontu,
płynął jak plusk w morze długim żalem
ptaków trel z przybrzeżnych portów.
A słońce jak sum ogromny leniwie
wznosiło swój ciężar w błękitny rozkwit nieba,
coraz to boleśniej i bardziej dotkliwie
kując zmęczone oczy w powiek zaspanych kolebach.
I nim dzień jak dziki albatros ponad ląd się roztoczył,
a wiatr w błękitne szkło przemienił morze,
wypływał rybak na małej łodeczce z szarawych roztoczy
uśpionych portów w daleki ocean - tajemnic twardy orzech.
Wypływał szukać przygód - łowić szczere
i prawdziwe jak zieloność młodych drzew serca ludzkie,
wsłuchiwać się w żebrzące trele
małych, głodnych mew co okrążały jego starą łódkę.
I mijały go wyśnione ławice złotych ryb, a obłoki
kładły się przy nim jak sny nisko,
i spod zmarszczonej wiatrem powłoki
wody płynęły razem z nim blisko.
A dzień zwieszał szum jak zwiewną
płachtę żagla na spokojnym, ciepłym wietrze,
kołysząc z wolna stare i skrzypiące drewno
jego łódki, starszej chyba niż on jeszcze.

II
Zbierali rybaci zawsze sieci pełne i co noc
wracali kiedy słońce do morza opadało
z pluskiem, a zachód jak przeogromny koc
krył w mroku lądu szarą gałąź.
I wracał rybak zawsze z sieciami jak młode drzewa
listków pełnymi po brzegi złowionych serc - lecz
żadne z nich nie było czyste. I nim gwiazd ulewa
rozkwitła jak wielki rozdmuchany nieba mlecz,
wiatr łzy mu słone odrywał spod powiek,
i zamykał w wody szumny rozkwit.
A żaden wśród żywych człowiek
nie umiał mu od lat odjąć tej troski.

III
I pomodlił się raz rybak do samego boga wód i mórz,
aby dał mu w sieci jak jaskółkę bystrą, choć jedno małe,
czyste serce, w którym jaśniejący pomruk białych burz
tnie głębokość ciemną oceanu i staje się ciałem.
Zafrasował się wtedy w swej potędze wielki Posejdon
i z lądu wziął najczystszą pośród żywych kobietę,
a z fal jak pożar wszytskich łez wzburzonych w rozpacz niepojętą,
rybę jak księżyc w nowiu srebrną, i włożył jej ją w piętę.
Tak stworzył Posejdon wielki młodą syrenę,
której nieskalane serce było jedną wielką perłą,
a ocean tchnął w nią życiodajną wenę,
która była jak płaczące rosą wszystkich gwiazd berło.
I zestroił w niej jak wygłos dwustronny
miłość jak nieprzebrany ocean wielką i przemożne piękno,
które zamknął razem w śpiew jak kwiat róży wonny.
Aż zmęczony - sam sie swego dzieła zlękną...

I tak uwiodła syrena rybaka, smutnego jak cień,
śpiewem swym łagodnym jak szum nadmorskich burzanów,
i jak głębinowe koralowce wielobarwnym, i po dziś dzień
leży samotny rybak martwy - gdzieś na dnie oceanu.

Śpiew:

"Podaj mi dłoń kochany,
popłyniemy razem w dalekie oceany,
gdzie wiatr miękkie obłoki rozdaje jak chleb
i kołysze w kolebkach lazurowych nieb;
gdzie każdy horyzont staje się przyjazną mierzeją,
a każdy drobny sen - spełnioną nadzieją.
Podaj mi dłoń kochany,
popłyniemy razem w dalekie oceany...
"