z dziennika: granice
Dodane przez JagodA dnia 31.08.2010 17:10
[...] znać doskonale granice, to już je poznaniem przekroczyć,
dotknąć granicy, to dotknąć tego, co się poza granicą znajduje*


dwie rury poziome dwie pionowe. skupienie. zgiętą w kolanie nogę chwyciła
oburącz'kami. tak się staje gwiazdą dnia. pod ramą - szary rower ojca przerastał
ją wielokrotnie. przyglądała się długo. wsiadła i pojechała opuszkami
dotykając kierownicy. kilka godzin gadania do i lowel poszedł w niepamięć.


dziewczynka w sukieneczce uszytej przez matkę wyszukuje najpiękniejsze
kwiatki czyści czekolado-sreberko denko od czystej doprowadza do lśnienia
wykopuje dół układa starannie marzenia życzenia wiarę. wie że się spełnią.
wierzy jak mało kto. siła. daj mi słabej zranionej - siłę i mądrość. Panie.


druty kolczaste zasieki psy sztab zimnookich osobista zawsze udaremniona
histeryczność popłacała. za spiryt auto rozebrane do poskładania a czasami
nawet coś zostało. koszt wjazdu do lepszego

nie sklepy nie kolorowo ubrani ludzie. zawsze stacja benzynowa. bez kartek
kolejek do pełna z uśmiechem bez łaski i pośpiechu. leżałam na masce i
łaaaaał. tak było. dziś przekraczam granice mentaln(i)e

alpy czarują w dzień nocą zatrważają. widzę postaci zaklęte w metry nad poziomem
cierpiące zawieszone jakby w limbo. pod ciężarem scen drżę i kończę przy zajawce
(z)mroku. zawsze. ze wschodem obrazy wznoszą się ponad. mój strach.

tunele - nigdy aż tyle tak długich. może w południowej francji. świadomość drogi
pozbawionej możliwości odwrotu. na wdechu prę. nie zepsuj się. w tej sytuacji mogą
tylko zdeptać przejechać bez skrupułów. w tunelu od lat

morze. płynę nie mając świadomości oddalającego się brzegu. mam ochotę skoczyć
dotknąć wyśnionego. niby na odległość wyciągniętej dłoni. słyszę: nie skacz nie potrafisz
pływać. topiłam się. nigdy się nie nauczyłam. pływam dotykam jeżdżę nocą w górach wysokich.
we śnie. dojechałam.

siedział chroniąc opadającą głowę przed zatraceniem. rozmawiał z królikami
gestykulując jak za życia. uśmiechał się. zza okularów widziałam iskrę
tamtych dni; w ich odbiciu wierzchołek corno grande momentami uwalniający się
od szarej porozciąganej w nieskończoność waty. widoki były.

kominek zniewalał. pół kuchni pachniało drewnem. żywy ogień przechodził na wciąż
czy już zupełnie obcych sobie. na moment o(d)żywałi. starzec zasiadał do stołu /tylko w takich
sytuacjach/. znał pięć języków. misje niewola robią swoje. opowiadał mądrze z pasją tak
wielką że gość którego imienia nie pamiętam całował go. olśniony. towarem eksportowym.

łóżko szafka lampka szklanka. zaczynała dzień od duszkiem wypitego novello.
schodziła do kuchni rozpalić kolejny dzień życia. nie znała języków. swojego już też.
podawała i milczała. popijając w przypadku uprzytomniania. matka.

młoda - na wzór i podobieństwo szła w ślad. chemia minęła została baba. duża zimna
żona z ledwo zauważalnym błyskiem w jeszcze pięknym oku. figlarne dołki
w policzkach zatracały się pod warstwą niemiłości. tak się obrasta w tłuszcz. zaczynam

rządził w urzędzie i zagrodzie. wymagał posłuszeństwa bezwzględnego szacunku
aprobaty dla petów gaszonych w cudzych kotletach. dzieci były - cicho gdzieś
za przyzwoleniem. włoski mąż knajpiany bonzo ulicy dzielnicy i ubezwłasnofamilii. zemsta?

/kadr sprzed lat: u nas na łowach. rósł sensu largo lub lato bo lato. podjeżdżał mirafiori na sam trotuar z łokciem kurdupla na drzwiach przednich od strony kierowcy. nic za darmo z góry drogo i bez szacunku. nie wierzył - zdeptany przez uliczną. mafiozo. otworzył się. niepotrzebnie. byłam przyjacielem domu/.. zbyt płytko sięgam.

do ostatniej kolacji zasiedliśmy wszyscy. zrobiłam kurę nie do zjedzenia. podałam nawciskałam zaprosiłam kobietę do restauracji. po raz pierwszy wyszła z domu od kiedy świecące coś na serdecznym wryło się chęcią umierania. śmiała się. jeszcze żyła. ja też.

co kraj to... egal. swoją obecnością prowokuję do ściągania masek czy
też życie pokazuje mi jakie jest. bez różowych. zejdź na ziemię. nie ma miłości
doskonałości wierności zachwytu. nie marz nie cierp. nie jesteś odosobniona
nie szukaj. stań się bezwzględną oziębłą wymagającą pozbawioną skrupułów. maszyną

bez granic. bez cienia wątpliwości. bez złudzeń. bez wyrzutów sumienia. Panie?



* Leszek Kołakowski "Rozmowy z diabłem"