pętla
Dodane przez Arti dnia 14.08.2010 11:04
uzdrowić duszę niedomówień...
I
mam dzisiaj zły dzień
obudziłem się martwy
nie pomożesz mi ciałem
filetami z kurczaka
kawą
moje ręce
z ledwością piszą te słowa
moja modlitwa przestała mieć boga
moje serce rozpadło się na części
moje nogi nie chcą iść do łazienki
chcę tylko zasnąć aby ujrzeć światło
II
mam dzisiaj zły dzień
obudziłem się w ciele kochanki
nie pomogę ciałem
filetami z kurczaka
kawą
moje ręce sprzątają nasze wspólne gniazdo
po ostatnią plamę
jakby się czegoś bały
to takie dziwne obserwować siebie
gdy piszę wiersze
popijając je drinkiem
- o kurwa - kończę
zaraz będę wołał
i czuję nudność podchodzącą do gardła
a potem biegnę siebie wycałować
spierdalaj arti
odejdź proszę
błagam
III
mam dzisiaj zły dzień
obudziłem się duchem
mogę śmigać przez ściany
olewając kolory świateł
ludzie są przezroczyści
wyglądają inaczej
gadają o mnie przeraźliwe rzeczy
że byłem chamem nie podając ręki
że całe życie pies na panienki
kłótliwy pijak darmozjad i złodziej
i żyd na pewno - to widać po nosie!
...
ten co po dworcach ćpać musiał zaciekle
czekając na kolej ze stacją końcową w piekle -
ten co opluwał warszawskie salony
wciąż jak messerchmitt nawalony
zawodząc przy tym środowisko zbawców
tych co cię zbawią za zrobienie laski
a to całe pisanie
każdy wers jeden
o dupę potłuc
...
najgorsze w sumie
że nie ma mnie w wikipedii
w dupę jego mać
damn it!
IV
obudziłem się w stawie
zaraz nie będę miał dnia
mam za to kamień
przywiązany do nogi
topiłem się wiele razy
nigdy się nie udało
to był mój pierwszy raz
...
obudziłem się alpinistą
który zmarł po drodze
całe życie pod górę
trochę śniegu
moment
obudziłem się aniołem
zameldowanym na stałe w hospicjum
bycie aniołem to ciężka praca
takie trochę przynieś podaj pozamiataj
w imię boskie
...
budziłem się również w wielu osobach naraz
pod postacią poezji
bolało
bardziej niż kiedykolwiek
potrzebowałem energii
rozgrzeszenia
bogów
...
i diabłem byłem moją ręką sterowała zła siła
odprawiałem wiernych
w radiu maryja
V
obudziłem się sobą
przeciągam leniwie ręce
patrzę jak wstaje słońce
i nie pragnę nic więcej
przeglądam wyborczą
wszyscy chcą niewolników
dla poetów nic nie ma
- jak zwykle
po śniadaniu zaliczę jogging do monopola
później muszę wykonać kilka telefonów
wszystkich szaleńczo ważnych
kończy się żałoba
ludzie znów będą
tacy sami
VI
budziłem się wiele razy w coraz to innej osobie
może gdy się nie zbudzę czegoś więcej się dowiem
jak wiele jeszcze tych nocy mnie czeka
podnosząc głowę przezwyciężam etap
gdy pętla wokół zatacza się skręca
cofając obrót do pierwszego miejsca
- nie boję się zasnąć
boję się że nie wstanę
i w mrok podążę jak księżyc nad ranem
w ostatnich słowach z wszystkich sił proszę
niech mnie ta pętla nie udusi
boże
Warszawa, kwiecień 10