Alicja w Ślicznokrainie: Obiecany poemat
Dodane przez rabi dnia 16.06.2010 01:50
- Dzień dobry , zjawiskowo piękna kobieto! - usłyszała za sobą. Blady, młody, człowiek wzrostu Alicji, o kruczo czarnych włosach, z zakręcona grzywką pojawił się nagle jak duch. Ukłonił się lekko. Jego czarne, szeroko rozstawione, przymrużone oczy wyglądałyby jak śpiące, gdyby nie ich błyszczące właściwości.
- Dzień dobry - odpowiedziała przewlekle, zaskoczona i poruszona jego nagłym pojawieniem oraz komplementem.
- Witam nową twarz w Ślicznokrainie. Jako największy Kolekcjopiękniarz, zapraszam do mojego salonu! Wydobędę z Ciebie piękno jakiego się po sobie nie spodziewasz. Alicja, prawda? Dobrze słyszałem?
- Tak - odpowiedziała zainteresowana sympatycznym człowiekiem i jego ofertą.
- Jestem najlepszym fryzjerem w tym mieście, a Ty jak widzę, najpiękniejszą dziewczynką na świecie - uśmiechnął się zalotnie.
Podał jej rękę i powolnym krokiem weszli do gabinetu. Czuła się jak zahipnotyzowana.
- Nie przejmuj się tamtą dziewczyną. Najwidoczniej nie zniosła tego, że jesteś od niej piękniejsza - wyszeptał. - Każda dziewczyna chciałaby być tutaj na Twoim miejscu. To miejsce cudów, moja droga. W krainie gdzie mieszkają sami fryzjerzy i krawcy, ślicznopoezja chadza po ulicach, a każda istota która przejdzie przez nasze ręce, opowie później cudowny wiersz o swoim pięknie. Uczynię Cię zatem czystą poezją Alicjo. Zgadzasz się?
- Pewnie! - uradowała się dziewczynka.
Uśmiechem i eleganckim ruchem dłoni zaprosił ją na fotel. Zimne i dosyć twarde obicia, nie sprawiały spodziewanego komfortu. Czekała jednak cierpliwie na obiecany poemat na głowie. Dopiero teraz kiedy otrząsnęła się nieco z zachwytu, ujrzała bogato wyposażony gabinet. Komplety brzytw i nożyczek w naściennych futerałach oraz różne środki do pielęgnacji włosów stojące na półkach, wypełniały jedną trzecią pomieszczenia. Pozostałe ściany, zasłonięte były białymi kotarami, które wyglądały jak stare prześcieradła i nie pasowały zupełnie do tego salonu.
- Co jest za tymi zasłonami? - zapytała nieśmiało
- Piękno. Samo piękno. - odpowiedział z zachwytem. - Proponuję niewielkie przystrzyżenie i zachwycające loki. Nie byle podkręcanki, ale LOKI - podkreślił wytrzeszczając oczy.
Rozległ się dźwięk silnego pukania w drzwi. Fryzjer ruszył w ich stronę obracając się do Alicji.
- Nie ruszaj się, mój niewydobyty wierszu. Zaraz wracam.
Wyszedł. Przez wielkie okno widziała jak rozmawia z kolorowo wystrojonym mężczyzną, który nerwowo gestykulował rękoma. Przestała cierpliwie czekać. Niewygodny fotel oraz niezmierna ciekawość pchnęły dziewczynę w stronę najbliższej zasłony. Patrzyła z dozą podniecenia na białe pomarszczone, miękkie płótno. Powolnym ruchem przesunęła jedną część kotary. Oniemiała na chwilę, powoli błądząc wzrokiem we wszystkie strony. Szybko cofnęła kroki, zasłaniając usta dłonią. Popatrzyło na nią dziesiątki martwych twarzy. Niektóre z nich były ponacinane z umieszczonymi białymi karteczkami, opisanymi na czerwono "ODPAD". Uczucie mdłości i strach kierował dziewczynę szybkim krokiem w stronę wyjścia. Opuściła wzrok na podłogę. Szeregi obciętych kobiecych głów przystrojonych w piękne fryzury wypełniały kilka długich pólek ustawionych piętrowo, niemal pod sufit. "Boże, co teraz, dokąd?". Pociągnęła drzwi. Pchnięcie fryzjera powaliło ją na podłogę. Pojawił się znienacka jak przedtem, przed salonem. Podniosła się powoli nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Przepełniona strachem i poczuciem osaczenia stała się wściekła, a jej oczy analizowały każdy jego ruch. Fryzjer zbliżał się wolnymi krokami, jakby się czaił na dzikie zwierzę.
- Nie możesz, teraz wyjść, nie skończyłem z twoją głową, kochanie. Zresztą właśnie sprzedałem krawcom resztę twojego ciała - wyszeptał spokojnie, uśmiechając się jak zawsze.
Przypomniała sobie widok ze statku. Teraz stało się dla niej jasnym, skąd wzięły się głowy w czerwonomorzu.
- Wyrzucacie ODPAD do rzeki, prawda? Kim jesteś naprawdę? - wycedziła nerwowo przez zęby.

- jestem fryzjerem którego nie chcesz znać
awangardą mrocznych dzielnic tego miasta
trudno jest spocząć gdy boją się tu spać
z wizją mojej brzytwy i podciętego gardła

zamknij oczy i rozpuść dla mnie swe włosy
ostrych nożyczek dźwięk w tej mrocznej głuszy
jedynym blaskiem zimnym, jasnomrocznym
tu ciepło krwi oznacza spokój, ciszę obcięte uszy

ja mrokiem podążam za twoim wzrokiem
obiecam ci ten zachwyt o którym marzysz
przystroję w piękno jak nikt twoje zwłoki
tym ostrzem gdy zbłądzę po twojej twarzy

gdy twe oczy w lustrze w podziwie się mienią
ja końcówki życia podetnę krok po kroku
wilgotna peleryna ścieknie twą czerwienią
obcięty sen o pięknie, śmierć skręcona w loku

- Jesteś psychopatą! - wykrzyczała zarzut
- Nie rozumiesz mnie. Jestem wyrafinowanym estetą - stwierdził ze spokojem.
- Jesteś nienormalny!
- Nie. Jestem artystą.
- Morderca!
- Kolekcjoner
- Świr!
- Ekscentryk