wiosna trzeci raz pakuje jima
Dodane przez zorianna dnia 16.05.2010 16:04
pojechał bez walizek (zakwitły kasztany),
zabrał cudze zdrowaśki w nieruchomych palcach



nocą pęczniały szafki, skrzypiały podłogi,
piętrzyły się koszule wyprane z zapachu
(natrętnie wracał, oknem, z rozmoczonej ziemi
tuż po deszczu). wrzucałam wsteczny. w wielkim łóżku
bywało wtedy śmiało, gorąco. zbyt szybko
rozpuszczała się ciemność. o trzeciej nad ranem

zawstydzały mnie palce, roztapiały kostki
przez cienką ściankę szklanki. bielały cichutko
jak jim. bezwzględne świty znosiły do brzegu
nieopierzone wiosny, urwane wpół szeptu
wiersze - w maju tak trudno napisać o maju
niedokończonym, wstawić kropkę, gdy zmierzch zatarł

linie i marginesy. do trzech razy sztuka
składania kartek, koszul. dopóki kasztany

nie przekwitną bez sensu