Wrocław-Kraków.
Dodane przez agata zuzanna dnia 16.04.2007 11:41
2007, Wrocław-Kraków. Raport powrotny.
Chciałabym cię zabrać w kolejną z zakontrastowanych
podróży, choć może chybionym byłoby pomysłem.
Dwudniowe pieprzenie głupot każdego rozsądnego
człowieka prowokuje chwilami do zanurzenia
swojego interlokutora w smole, choćby ten właśnie
milczał. Obrósł by w piórka, fajnie by było. Czemu,
Zuzia, ciągną za tobą te bezgłośne zjawy?
Następna podróż w kontrastach, jak uniform
pani barowej, jak intencja i jej realizacja
w wykonaniu powracających do rodzimej
jednostki przedstawicieli służb mundurowych.
Poszatkowana przedziałami, pozornie przestronna
w rzędach wysokich blatów. Alternacja: stół-okno,
stół. Stół, stołki. Trzy.
Trzymaj się, Zuzia. Albowiem pan udziela
tobie swego towarzystwa tylko na mgnienie. Teraz
siedzi naprzeciw i monologuje do komórek (dwóch,
naprzemiennie, był debeściakiem w teleturnieju - ale
pytania były złe). Nie wstyd
ci, Zuzia, że też coś wygrałaś? A może jednak
baby do warsu? Patrz; wypasiona, zalotnie chyli dekolt
ku przedsiębiorcy z ogromną torbą i malutkim smuteczkiem
że jednak nie wysiądę w Brzegu.
Podróż mogłaby być młoda, mieć ładne włosy i drogi telefon.
Ale ta sobie poszła, a pociąg wkracza w tunel drzew
i wieczór. Coraz chłodniej wracanie wycisza tło, pataj
pataj, albo jeszcze inaczej. Czeka
zaścielone łóżko i czysta podłoga.
Albo ty. Nie podlega dyskusji jakim jesteś
dobrym człowiekiem, chciałabym krzyknąć
spod Katowic. Nie potrafię mówić
a nawet myśleć w słowach.
Idzie się wściec. To ma być, kurwa, poezją
skoro nie scala spraw istotnych?
To ma być kurwa
prozą? Ale prozą tym bardziej, która proza
ma refren?