Kwiecień bez końca
Dodane przez lulabajka dnia 08.05.2010 10:18
Koszmar
Sobota 10 kwietnia 2010. Budzi mnie koszmarny sen.
Wstaję. W kuchni cisza. Włączam czajnik i radio. Szumią.
W radiowej Trójce goście. Czajnik trzeszczy. Pani redaktor
zdradza oznaki paniki. Półsłówka i zaniki fonii. Samolot
z prezydentem na pokładzie ma kłopoty z lądowaniem.
Rozbił się. Padają nazwiska. Urywana lista. Lista, jak list
do umarłych, jak wniosek o wysłuchanie. Lista. Ile jest ofiar?
Ustalają. Pokładowa lista pasażerów. Wszyscy nie żyją.
Ktoś mówi, że wypadki się zdarzają. 96 Ofiar, to niczyja wina,
a ja bym przysięgła, że ta mgła - jak z czajnika, że te zakłócenia
przez warkot czajnika, że gdyby, to by i jeśli, to być może.
Morze mgieł.
***
30 Kwietnia przywieziono resztki ciał. Maj rozpoczął się deszczowo.
Kasztanowce w pierzastym kwiatostanie, jabłonie i bez.
Ptaki
Szłam dziś przez sad. Jabłonie kwitną bez przyjemności.
Płatki, jak tęczowe kopuły dźwigają krople deszczu.
Ciekawe, czy dach nowego stadionu utrzymałby kroplę
proporcjonalnej wielkości. Albo, co zaważyło, że samolot
skręcił, obniżył lot i się rozbił. W naturze, wśród ptaków,
też zdarzają się katastrofy. Giną przywódcy, mężczyźni,
kobiety. Każdy coś wniósł do społeczności. Ale tam?
teraz? w reprezentacyjnym składzie?
***
Czarne ptaszyska siedzą skonsternowane moknąc
na zieloniuteńkiej trawie. Jabłonki śnieżą nieśpiesznie.
Koma
96 - ta liczba przedstawia zatrważający obraz. Ciała jakby
odwrócone do siebie plecami. Jedno głową do góry, drugie
głową do dołu. Kształty geometryczne ułożone w przecinki,
komy, komety. Trach. Gdy ciała już pochowane, fragmenty
kończyn szukają schronienia. 96 to tylko liczba całkowita,
szczątki po przecinku tworzą nieskończoność.
Warszawa, 5 maja 2010