Zakapturzony, napisałem: zakapturzony
Dodane przez turystyka dnia 02.05.2010 17:01
Pokazujesz mi jakiś stary bilet, starą, rozdartą, ledwie widoczną datę. Nie zgadnę
raczej z zaskoczenia skrzywi mi się warga i przepadnę.
Rozstrojony z jakimiś niewiadomo czemu pozostałymi pieniędzmi z zeszłego tygodnia
na portfelu z niepoukładaniem.

A tak łatwo się żyło cudzym życiem się wypełniało.
Swoje. Pustkę. Krew. Zzieleniałą.

To się pytam właśnie teraz, resztkami sił się chwytam, byle czego:
Poconacodlaczego zaplanowaliście to?
Rozpierdoliliście mnie. To zaplanowane. Przegrane.

Moje życie. Marzenia, może są - cudze.
Poprzebierane, poobgryzane, zalane. Zwietrzałe.
I potem, albo i teraz jak teraźniejszość:
Zwątpienie. Tak. Zwątpienie to refren - koci pysk codzienności.
Aż. W końcu. Zrozumienie.
Przyszłość, przeszłość i teraz. Gdzie ja?

Nie wiem. Nic o tym nie wiem. Wyjebali mnie.
Całkowicie. Już nie pytam na co i po co.
Tylko co mnie tu trzyma?
Coś co chodzi za mną i jakby obok. Jak obłok?

Ten strach... zakapturzony, siedzi stoi patrzy.
Obok. Permanentnie. Nie śpi. Sny są tu inne.
Rozpierdalają - dają to czego nie znają. Dlaczego
nie przepowiadają?

Rozkurwiony. Zakapturzony. 9, 36 zł. Przeliczony.
Co do grosza. Miało być na dziewczynę.

Na marzenia i za marzenia miało być - będzie za, a nawet przeciw zwątpieniu.
Idę lecę pędzę po fajki. Rozjebany.

Pozbawiony: żałosnych pieniędzy.

Zakapturzony.
Strach.
Przeliczony. Genetycznie. Przepowiedziany. Strach. Przepierdolony.

Ja wyję!