Najdłuższa noc/pamięci dziadka
Dodane przez Idzi dnia 16.02.2010 06:06
Wszyscy już spali,
tylko dziadek leżąc na wznak
patrzył na biesiadę widm
utworzoną przez buzujący w piecu płomień.
Wydawało mu się, że słyszy ujadanie psów
i halt, haende hoch!

Izbę wypełniał zapach sanacyjnego sadła
i kiszonego żuru, który zakwitł na szybach.
Wstał cicho, aby zrobić to,
co o tej porze roku gospodarze robili przez próg.

Otworzył drzwi i spojrzał na podwórze:
na śniegu były jakieś wzory.
Cofnął się do komory,
wyciągnął ze schowka coś,
o czym nikt nie wiedział,
a co było prawie w każdym domu,
i wyszedł na dwór.

W świetle księżyca rozpoznał ślady stóp.
Dziewięć butów wyraźnie odciśniętych w śniegu
prowadziło od furtki do stodoły.
Włosy stanęły mu dęba, zimny pot oblał czoło i plecy,
rewolwer wypadł z ręki.

Wrota stodoły uchyliły się
i księżyc oświetlił czyjąś twarz.
Pięć par oczu świeciło w ciemności.
Kobieta rzuciła mu się do stóp
prosząc: Franciszku, nie wypędzajcie!
Nie, nie wypędzę, ale zabierz dzieci do izby,
A chłopy niech idą do stajni, rano pomyślimy.
A ty daj mi jedną kulę, dorobię buta.


Do rana nie zmrużył oka, czekał.
Nadeszło po prawie dziewiętnastu miesiącach.